czwartek, 9 września 2010

„Mysz” z Pracowni na Koszykowej

Jakiś czas temu w „Gazecie Stołecznej” Jerzy S. Majewski opisał dzieje kamienicy przy ulicy Koszykowej 24, w której mieściła się pracownia Konrada Krzyżanowskiego, wybitnego polskiego malarza z przełomu XIX i XX wieku. Chciałbym uzupełnić informacje podane przez Majewskiego, gdyż wprawdzie wspomniał on o żonie Krzyżanowskiego Michalinie zwanej „Myszą” i jej intrygującym portrecie z kotem namalowanym przez artystę w 1912 roku, ale nie napomknął o dwóch sprawach. Po pierwsze, że Michalina sama była malarką, bardzo cenioną w międzywojniu pejzażystką. A po drugie, że pracownia przy Koszykowej 24 wiodła po śmierci Krzyżanowskiego w 1922 roku długi i ciekawy żywot, służąc przez wiele kolejnych lat Michalinie, a od 1956 roku także przyjacielowi Krzyżanowskich jeszcze z czasów kijowskich, malarzowi i politykowi, Henrykowi Józewskiemu.


Oddaję głos Zbigniewowi Chomiczowi, siostrzeńcowi Józewskiego, który był od połowy lat pięćdziesiątych częstym gościem na Koszykowej.

Konrad Krzyżanowski, Portret żony z kotem

„Urodzona w 1883 r. Michalina Krzyżanowska (z domu Piotruszewska) mieszkała głównie w Warszawie i tu miała pracownię, ale przez całe życie była mocno związana z Kresami i Wołyniem, gdzie w Peremylu nad Styrem stał do wybuchu rewolucji bolszewickiej jej rodzinny dwór. Wyjechała z niego w wieku 18 lat, aby podjąć studia malarskie, początkowo u Miłosza Kotarbińskiego, następnie od 1904 roku w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych u Konrada Krzyżanowskiego. Uznawany za jednego z najlepszych polskich malarzy portrecistów, starszy od Michaliny o kilkanaście lat, zakochał się w niej Krzyżanowski gorącą, rzec by można młodopolską miłością, co spotkało się z pełną wzajemnością ze strony „panny z dworka” (zachowała się z tego okresu część płomiennych listów do narzeczonej, zwanej przez niego Myszką lub Myszą)”.

W jednym z nich Krzyżanowski pisze: „Myszko, dziękuję Tobie za cukierki – dziękuję za listy, bo już martwiłem się – martwiłem się żałośnie, bo już myślałem, że Mysz o mnie zapomniała i Konrasio zostaje znowu sam na łasce i niełasce losu –  ale ja maluję i dużo mam dla Ciebie szkiców –  będziesz ich sama oglądać i sama sobie wybierzesz, bo to tylko dla Ciebie, chodzę po tych samych miejscach i tęsknię i maluję, maluję… Twój Konrad.”
Konrad Krzyżanowski i Michalina Krzyżanowska z rodziną,
przed dworkiem w Peremylu

Michalina i Konrad Krzyżanowscy,
przed 1914

„„Cygan” artystyczny Krzyżanowski, postać barwna i bujna – pisze dalej Zbigniew Chomicz – potrafił przekonać do siebie dość zachowawczą, ziemiańską rodzinę Michaliny i stał się częstym gościem w Peremylu, obmalowując całą tamtejszą familię. Pobrali się w 1906 roku i zamieszkali w Warszawie (wcześniej była obowiązkowa podróż poślubna - do Rzymu i na Korsykę) przy ulicy Koszykowej 24, na ostatnim piętrze stojącej do dziś kamienicy. Krzyżanowscy chętnie wyjeżdżali razem na plenery kresowe - m.in. do Werek pod Wilnem, do Aleksandrii pod Białą Cerkwią, czy do Kijowa.

Nie ograniczali się oczywiście tylko do Kresów. Szkoła Sztuk Pięknych organizowała plenery w różnych innych, atrakcyjnych malarsko miejscach Polski – w Arkadii koło Nieborowa, w Zwierzyńcu pod Zamościem, w Izdebnej na Śląsku Cieszyńskim, a także zagraniczne – w Finlandii. Sami małżonkowie odbyli również kilka podróży artystycznych, m.in. do Włoch i Francji, gdzie Michalina przez kilka miesięcy studiowała na paryskiej Academie Ranson. Wybuch I wojny światowej zastał ich w Peremylu. Do swego warszawskiego mieszkania przy Koszykowej wrócili dopiero w 1918 roku. Składało się ono wówczas z kilku obszernych pokoi i dużej pracowni z przeszklonym dachem, w której „Krzyżak” malował i prowadził zajęcia. Uwielbiany przez studentów i ceniony przez krytykę umarł w pełni sił twórczych, w 1922 roku.

Michalina odziedziczyła po nim pracownię i rzuciła się w wir pracy. Powoli wyzwalała się od artystycznych wpływów męża wypracowując własny styl. Od połowy lat dwudziestych zaczęła prezentować swe obrazy - tak na wystawach indywidualnych, jak zbiorowych. Należała do grupy Ars Feminae, do Koła Marynistów Polskich (towarzyszyła malarsko powstawaniu portu w Gdyni), wystawiała z Warszawskim Towarzystwem Artystycznym i Towarzystwem Szerzenia Sztuki Polskiej wśród Obcych. Jej pejzaże zwracały uwagę na prestiżowych zagranicznych ekspozycjach m.in. w Kopenhadze, Moskwie, Paryżu, Nowym Jorku...”

Pierwszy indywidualny pokaz obrazów Krzyżanowskiej odbył się w 1925 roku. Krytyka oceniła jej prace bardzo wysoko. Jak pisze Monika Małkowska w relacji z wystawy przypominającej dorobek Krzyżanowskiej, która odbyła się w Galerii Stara Kordegarda w 1999 roku „potwierdzeniem tego uznania były indywidualne wystawy, organizowane artystce w latach 30. Jej kompozycje zwracały uwagę na zagranicznych ekspozycjach w Kopenhadze, Amsterdamie, Moskwie, Rydze, Tallinie, Pittsburghu, Paryżu, Nowym Jorku, Londynie, Birmingham, Ottawie. Doprawdy, godna podziwu aktywność! Uważano ją za wybitną pejzażystkę, chwalono również jej martwe natury z kwiatami, nastrojowe wnętrza salonów. Początkowo wyraźnie pod wpływem twórczości męża, w międzywojniu Krzyżanowska wypracowała samodzielny styl i kolorystykę. Malowane przez nią krajobrazy utrzymane były w wyrafinowanych, srebrzystozielonych tonacjach, z akcentami brązów i czerwieni. Na jej obrazach często powracały motywy z Wołynia, ale też widoki zapamiętane w czasie plenerowej wyprawy do Finlandii.”

Michalina Krzyżanowska, Domy w Wiśniowcu, lata 30.

Michalina Krzyżanowska, Dolina Horynia, lata 30.

Krzyżanowska malowała pejzaże różnych regionów Polski: dawnych Kresów, głównie Wołynia, Lubelszczyzny, Mazowsza, Podhala i Spiszu, krajobrazy nadwiślańskie i wybrzeża Bałtyku. Jak pisze Krystyna Jerzmanowska: „pejzaże Krzyżanowskiej najczęściej nie ukazują człowieka, jednak wiele z nich zawiera ślady jego bytowania i działalności, w postaci budynków o ślepych otworach okien, pustych łodzi przycumowanych u brzegów rzeki, zakrętów dróg. Obrazy Krzyżanowskiej ukazują związek człowieka z przyrodą, a jednocześnie siłę, powagę natury. Krzyżanowska rzadko maluje krajobrazy słoneczne, pełne światła. Woli chmurne, burzowe, deszczowe i wietrzne niebo, w jej palecie dominują ciemne zielenie, intensywne szafiry i stalowa biel”.

Michalina Krzyżanowska, Port rybacki w Gdyni, 1935

Wybuch wojny zastał Krzyżanowską na plenerze w Kazimierzu nad Wisłą. W listopadzie wróciła do Warszawy gdzie włączyła się do działalności konspiracyjnej nawiązując kontakt z Henrykiem Józewskim, którego znała jako przyjaciela Krzyżanowskiego jeszcze z czasów kijowskich. Józewski, ps. Olgierd, doświadczony konspirator już w okresie I wojny światowej, działacz POW, był jednym ze współorganizatorów Służby Zwycięstwu Polski oraz komendantem Okręgu Warszawa-Województwo ZWZ, później zaś stworzył własną organizację konspiracyjną, tzw. „Grupę Olgierda” i wydawał pismo „Polska Walczy”. Współpracowali z nim jego przyjaciele sprzed wojny: Stanisław Stempowski i Maria Dąbrowska. Jako kolporterka i łączniczka pomagała też Józewskiemu Krzyżanowska, aż do swego wysiedlenia z Warszawy podczas powstania warszawskiego.

Timothy Snyder, autor książki o Józewskim, przebadał znajdujące się w archiwum IPN dokumenty z późniejszego procesu Józewskiego i pisze, że Krzyżanowska w czasie okupacji trafiła do Oświęcimia, a następnie przebywała aż do początku 1947 roku w obozie przejściowym dla ocalałych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych i dopiero wówczas powróciła do zrujnowanego mieszkania przy Koszykowej. Jednak inne źródła – wspomnienia przyjaciół, korespondencja, czy pisane przez Krzyżanowską po wojnie życiorysy, np. ten dołączony do podania w sprawie zwrotu mieszkania z 1946 nie wspominają nic ani o pobycie w Oświęcimiu, ani w obozie przejściowym po wojnie. Na legitymacji członkowskiej Związku Polskich Artystów Plastyków widnieje data „20 sierpnia 1946”, a zatem w tym czasie malarka musiała już przebywać w Warszawie. Pewne jest w każdym razie, że w październiku 1947 wzięła udział w I Ogólnopolskiej Wystawie Związku Polskich Artystów Plastyków w warszawskim Muzeum Narodowym.

Wkrótce Krzyżanowska nawiązała też kontakty z ukrywającym się przed bezpieką Henrykiem Józewskim i przez następne lata, aż do jego aresztowania w 1953 roku pomagała w znajdowaniu mu kryjówek i służyła jako łączniczka. Współpracę z Józewskim przypłaciła własnym aresztowaniem w 1953 roku i wyrokiem pięciu lat więzienia. W 1955 roku, oficjalnie na skutek ciężkiej choroby, której się nabawiła w celi, w rzeczywistości na fali „odwilży” po śmierci Stalina, została zwolniona na przerwę zdrowotną w odbywaniu kary, zmiany polityczne w Polsce w 1956 roku sprawiły zaś, że do więzienia już nie powróciła i została „zrehabilitowana” w 1957 roku. Maria Dąbrowska opisywała ją w tym okresie w swych dziennikach: „mimo lat co najmniej siedemdziesięciu bardzo żwawa i dobrze trzymająca się osoba. Nadto pełna humoru i rozsądna, daleka od wszelkich fanatyzmów czy fantasmagorii”. To właśnie Dąbrowska przyczynić się miała interweniując w tej sprawie u samego Cyrankiewicza, do odzyskania przez Krzyżanowską po wyjściu z więzienia pracowni przy Koszykowej.

 „Do pracowni – oddaję ponownie głos Zbigniewowi Chomiczowi – wchodziło się od razu z klatki schodowej przez mały korytarzyk wydzielony od reszty pomieszczenia potężną szafą. Do tegoż mieszkania  wprowadził się, po wyjściu na wolność, w 1957 roku, Henryk Józewski. Wszechstronnie uzdolniony – polityk, filozof, scenograf i malarz, powrócił do pasji młodości – malowania. Atelier dzielili się zgodnie, rozstawiając dwie pary sztalug. Henryk sypiał w tejże pracowni w kącie przysłoniętym szafą i kotarą. Oprócz wymienionych, lokatorami mieszkania były: siostra Henryka –Helena Józewska (również utalentowana plastycznie, wyrabiająca dla Cepelii piękne laleczki z gałganków) oraz krewna Michaliny – Idalia Korsak.

Michalina Krzyżanowska i Henryk Józewski,
fot. Zbigniew Chomicz

Michalina Krzyżanowska, 1962

W mieszkaniu – pisze dalej Zbigniew Chomicz – unosił się jeszcze duch Konrada Krzyżanowskiego, którego prace, zwrócone z depozytu Muzeum Narodowego, zdobiły ściany. Wisiały tam również obrazy samej Michaliny, w tym pejzaże kresowe i wnętrza salonu w Peremylu. W osobnym kącie stało kilka portretów pędzla Józewskiego, jego widoki morza i martwe natury. Nie wiedzieć jakim cudem ocalało nieco mebli i drobiazgów sprzed wojny: sekretera i stolik z Peremyla, kilimy huculskie, serwis ślubny Krzyżanowskich (mocno zdekompletowany), stare zegary i dość bogata biblioteka – albumy malarskie z początków wieku, zeszyty „Chimery”, pierwsze wydania poezji Bronisławy Ostrowskiej i Edwarda Słońskiego z dedykacjami dla Michaliny i Konrada. Mieszkanie to odwiedzało wielu ludzi, nie było dnia żeby do skromnej kolacji (chleb z masłem, biały ser, dżem, od święta kulebiak) nie zasiadali jacyś goście. Bywali na Koszykowej – ze środowiska artystycznego – Teresa Roszkowska, Janina Orynżyna, Stanisław Lorentz, Maria Dąbrowska, ale większość przychodzących tam osób to znajomi z Kresów, z działalności konspiracyjnej i z więzienia... Wizyty odbywały się zazwyczaj po południu, ranki przeznaczone były na malowanie”.

Mimo swego wieku Krzyżanowska nadal była aktywna, lubiła – jak wspomina Zbigniew Chomicz – dyskutować o polityce i nowych tendencjach w sztuce, dużo też malowała. W 1959 wraz z Józewskim wynajęli kwaterę na wsi i chodzili na nadwiślańskie plenery. Maria Dąbrowska zanotowała w dzienniku: „Henryk i pani Krzyżanowska wynajęli sobie u chłopa we wsi Burakowie dwie izby, żeby malować Wisłę (sędziwa odmiana wycieczki malarskiej „na Wołgę” z Trzpiotki Czechowa — tylko że nie kochankowie, a starzy przyjaciele)”.

W ostatnich latach często powracała też do malowania kwiatów, w bukietach, zasuszonych, w wazonach, które bywały tematem jej obrazów przez całe życie.

Michalina Krzyżanowska, Kwiaty na tle obrazu, 1947

Po śmierci Krzyżanowskiej w 1962 roku w pracowni nadal mieszkał i malował Józewski. W swoich wspomnieniach pisze: „rozpoczął się następny okres mego życia. Zostałem malarzem. Los mi sprzyjał. W świat malarski wprowadzała mnie świętej pamięci Michalina Krzyżanowska. Konrada Krzyżanowskiego poznałem bliżej na mojej pierwszej wystawie w Kijowie. Z panią Krzyżanowską spotkałem się na chwilę, przypadkowo, w pierwszych latach dwudziestolecia, gdy „Krzyżak” już nie żył, złożyliśmy z żoną wizytę pani Krzyżanowskiej. (...) Słowa te piszę w tej samej pracowni, w której składaliśmy pani „Myszy” pierwszą wizytę mniej więcej pięćdziesiąt lat temu. Widzę przed sobą ten sam tapczan pokryty kilimem, na którym siedzieliśmy z żoną. Obecnie jest to pracownia moja, zapisana mi przez „Mysz”, jako jedynemu spadkobiercy Jej i „Krzyżaka”.

Józewski dużo malował i regularnie brał udział w wystawach w warszawskiej Zachęcie. O pierwszej z nich z kwietnia 1960 roku Maria Dąbrowska napisała w swych dziennikach: „Pierwszy wernisaż w 68 roku życia! To mocny fakt!”. W rzeczywistości Józewski miał swój pierwszy wernisaż niemal 50 lat wcześniej w Kijowie, ale to już temat na kolejną opowieść.

* * *

Bibliografia:

Zbigniew Chomicz, Z Peremyla Koszykową. Wspomnienie o Michalinie Krzyżanowskiej, „Niepodległość i Pamięć”, Nr 31, 2010. [dostęp tutaj]

Zbigniew Chomicz, Kwiaty na Koszykowej, [w:] Michalina Krzyżanowska 1883-1962 : katalog wystawy, Muzeum Łazienki Królewskie, Stara Kordegarda, Warszawa 1999, s. 8-9.

Małgorzata Chomicz-Mielczarek, Zbigniew Chomicz, Pracowania trojga artystów, Stolica, nr 3 (marzec), 2014.

Timothy Snyder, Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę, Znak, Kraków, 2008.

Jeśli nie podpisano inaczej, reprodukcje obrazów pochodzą z katalogu Michalina Krzyżanowska 1883-1962 : katalog wystawy, Muzeum Łazienki Królewskie, Stara Kordegarda, Warszawa 1999. Stamtąd również pochodzi fotografia Michaliny Krzyżanowskiej z 1962 roku. Fotografie wspólne Michaliny i Konrada Krzyżanowskich pochodzą z książki Lilii Skalskiej-Miecik, Konrad Krzyżanowski, Łowicz : Galeria Browarna, 1999.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz