Sebald w rozdziale dziesiątym pisze o intrygującym dziele siedemnastowiecznego erudyty angielskiego Thomasa Browne’a (1605-1682) zatytułowanym Museum Clausum or Bibliotheca Abscondita. Jest to – pisze – katalog „dziwnych ksiąg, rycin, starożytności i innych niezwykłych rzeczy, z których ta czy owa faktycznie mogła wchodzić w skład zgromadzonej przez samego Browne’a kolekcji osobliwości, większość jednak najwyraźniej należała do wyimaginowanej skarbnicy, istniejącej wyłącznie w jego głowie i dostępnej jedynie za pośrednictwem liter na papierze”.
W pierwszej części owego katalogu Browne wymienia dwie dziesiątki fikcyjnych książek, wśród których znajdziemy między innymi: sprawozdanie z ekspedycji Hannibala przez Alpy (daleko bardziej szczegółowe – jak zaznacza angielski erudyta – niż u Liwiusza, podające nawet gatunek i pochodzenie octu, którego użyto do polewania i rozgrzewania skał rozbijanych by wytyczyć przejście przez góry), listy Seneki do świętego Pawła (ileż by nam powiedziały o stosunku chrześcijaństwa do stoicyzmu!), zaginiony poemat Owidiusza (ten zainteresowałoby Jerzego Stempowskiego, który przez lata pisał o Owidiuszu książkę, choć w końcu jej nie napisał), a także: traktat króla Salomona o cieniach myśli (De Umbris Idearum), nieznany brytyjski zielnik, dwie rozprawy Juliusza Cezara przeciw Katonowi, wspomniane przez Liwiusza i Juwenalisa, medyczny komentarz Galena do opisu zarazy w Wojnie Peloponeskiej Tukidydesa, korespondencję w języku hebrajskim między Molineą z Sedanu a Marią Schurman z Utrechtu, dwiema najuczeńszymi kobietami siedemnastego wieku oraz kompendium botaniki podmorskiej, „w którym zaprezentowano i wyczerpująco opisano wszystko, co porasta skaliste góry i doliny dna morskiego, wszelkie algi, koralowce i wodorosty, jakich dotąd nie oglądało ludzkie oko”.
Na pozycji ósmej w katalogu Browne’a jest też odnotowana następująca książka: „fragment z [relacji] Pyteasza, tego starożytnego podróżnika z Marsylii; której nie podejrzewamy o to, że jest fałszerstwem, gdyż w opisie krain północnych znajdziemy ów passus wspomniany przez Strabona, mówiący o tym, że całe powietrze wokół Thule jest gęste, skondensowane i galaretowate, wyglądające zupełnie jak płuca morza”. Sebald w swym opisie Museum Clausum nie podaje dokładnych tłumaczeń opisów książek z kolekcji Browne’a, lecz nieco je zmienia. O relacji Pyteasza pisze: „W imaginacyjnej bibliotece Browne’a znajduje się fragment cytowanej przez Strabona relacji podróżnika Pyteasza z Marsylii, w którym czytamy, że na najdalszej północy, za Thule, powietrze ma gęstość galaretowatego śluzu, przypominającego konsystencję meduz i dławiącego oddech.”
A jak to wygląda u Strabona? Powołując się na Polibiusza, pisze on (cytuję za książką I.P. i W.I. Magidowicz, Historia poznania Europy, Warszawa 1974): „Pyteasz wielu ludzi wprowadził w błąd. Stwierdził on, że przebył pieszo całą dostępną dla podróżników Brytanię i określił jej obwód na ponad 40 000 stadionów(6-7 tys. km). Dalej opowiada on o Thule i o tych miejscach, gdzie nie ma więcej ziemi, morza ani powietrza, a zamiast nich znajduje się konglomerat tego wszystkiego, podobny do płuca morskiego, w którym ziemia, morze i wszystko inne unosi się w powietrzu, i nie można [tam] ani chodzić, ani pływać…” (11, 4, I).
O ile większość pozycji z katalogu Browne’a to książki wyimaginowane, o tyle odnotowany na pozycji ósmej fragment, mógł być częścią dzieła realnie istniejącego. Wedle bowiem starożytnych przekazów, Pyteasz po powrocie ze swej podróży na północ Europy napisał traktat O Oceanie (Perí Okeanu). Tekst oryginalny nie dochował się do naszych czasów, ale jego fragmenty cytuje kilkunastu późniejszych autorów starożytnych: właśnie Strabon, a także Pliniusz Starszy, Polibiusz, Plutarch czy Diodor Sycylijski. Trudno powiedzieć ilu z nich miało dostęp do oryginału, a ilu cytowało Pyteasza za innymi pisarzami, komentatorami i erudytami. Nie wiemy też jak dzieło było rozpowszechnione, ile sporządzono kopii i dokąd trafiły. Być może jedną miała Massalia, jedna trafiła do Aten, być może też po jednej posiadały biblioteki w Pergamonie i w Aleksandrii. O Pyteaszu i jego podróży napisano już wiele. Dla ogólnej orientacji podam tu tylko zwięzły opis z wydanej w Warszawie w 1880 roku książki Zarys Rozwoju wiedzy o Ziemi na tle Historyi Odkryć Geograficznych autorstwa Franciszka Czernego, profesora geografii Uniwersytetu Jagiellońskiego:
„Było to w połowie 4-go wieku przed Chr – pisał w – gdy massylscy kupcy wyprawili jednego ze swych ziomków, Pyteasza, męża niepospolitej wiedzy, zwłaszcza w astronomii, celem zbadania nieznanych, północnych okolic Europy, „ojczyzny cyny i bursztynu”. Opis jego podróży, niestety, zaginął; wiemy jednak z zapisków Plutarcha i Pliniusza, że Pyteasz, płynąc wzdłuż wybrzeży Iberyi (Hiszpanii) a następnie Gallii, dotarł do Anglii i miał w ten sposób sposobność wejść pierwszy z Greków osobiście w stosunki z tamtejszą ludnością, pracowitą, ruchliwemu oddana handlowi, jak sam to zaświadcza. Nie tu jednak był kres jego podróży. Zapuszczając się dalej ku północy, opłynął całą Anglią aż do wysp Orknejskich (Orkadów); tam zasięgnął informacyi o okolicach jeszcze dalej na północ położonych, a mianowicie o jakimś kraju Thule, w którym w porze letniej, podczas przesilenia dnia z nocą, słońce albo wcale nie zachodzi, albo tylko na czas bardzo krótki. Widocznie przeto należy przez kraj Thule rozumieć Islandyą albo północną Skandynawią, gdzie podobne zjawisko jest klimatologiczną tych okolic właściwością. W dalszym ciągu swej podróży, a skierował on ją przez morze Północne ku wschodowi, miał Pyteasz wtargnąć nawet na Bałtyk i zwiedzić wybrzeża bursztynowe, zamieszkałe przez Guttonów. Tyle przynajmniej pewna, że ich wspomina w swych pamiętnikach podróży, jako też rzekę Tanai t.j. być może Dźwinę i Osticów t.j. Estów, pod którą to nazwą należy rozumieć ludy łotewskie. Około tego samego czasu co Pyteasz przedsięwziął inny Grek, podobno także Massylczyk, Euthymenes, podróż wzdłuż zachodnich wybrzeży Afryki. Nie wiadomo nam atoli nic bliżej o sprężynach i celach tej interesującej wyprawy; z samej zaś wyprawy tylko to, że Euthymenes dotarł był aż do rzeki Chremetes t.j., jak się zdaje, do dzisiejszego Senegalu. W każdym razie, jak widzimy, Grecy temi dwoma wyprawami, zwłaszcza Pyteaszową, prześcigali znacznie Fenicyan i Kartagińczyków. Bogacili się bowiem wcale oryginalnemi wiadomościami o ostatecznych zachodnich kresach starego świata, u których miała się już właśnie rozlegać „ultima Thule”.
Trasa podróży Pyteasza wg. Ferdinanda Lallemanda źródło: Dziennik pokładowy Pyteasza, Iskry, Warszawa, 1960. |
Przez jednych był Pyteasz postrzegany jako fantasta czy wręcz oszust, przez innych zaś jako genialny astronom i podróżnik, poprzednik Marco Polo, Magellana, Vasco da Gamy i Kolumba, otwierający epokę wielkich podbojów, których kontynuacją miały być loty w kosmos. W zbiorowej wyobraźni podróż Pyteasza stała się archetypem podróży odkrywczej. Dawid Bowman, bohater Odysei kosmicznej 2001 A. C. Clarke’a, jeden z członków załogi statku „Discovery One” „zafascynowany był opisami wielkich odkryć przeszłości – co było całkowicie zrozumiałe zważywszy okoliczności. Podróżował z Pyteaszem poza Słupy Heraklesa wzdłuż Europy wynurzającej się z epoki kamiennej, ocierając się niemal o mroźne mgły Arktyki.”
Wokół podróży Pyteasza narosły w ciągu wieków liczne teorie i hipotezy. Historycy, archeologowie i geografowie próbowali odpowiedzieć na rozliczne pytania: kto zorganizował wyprawę i jaki był jej cel? Czy Pyteasz przedostał się na Atlantyk przez Słupy Heraklesa (Gibraltar), a jeśli tak, to jak zmylił blokadę kartagińską? A może ominął Półwysep Iberyjski i wykorzystał dawniejsze szlaki, z których kupcy massalscy korzystali już od co najmniej dwóch wieków, płynąc rzekami południowej Francji (Aude, Garonna i Dordogne) aż do Zatoki Biskajskiej lub wędrując przez Galię z biegiem Rodanu i Sekwany lub Loary? Czy tajemnicza wyspa Thule to Islandia, któraś z wysp Orkadów, a może wybrzeża Norwegii (jak uważał np. Fridtjof Nansen)? Czym są owe „płuca morza”? Czy gęstą mgłą, czy też może krą lodową? Czy Pyteasz przedostał się przez cieśniny duńskie i wpłynął na Bałtyk? Jeśli tak, to jak daleko się zapuścił, czy, jak utrzymują niektórzy jego entuzjaści (np. nasz Lelewel), aż do ujścia Dźwiny? Czy to tam jego ludzie zbierali z plaż bursztyn łopatami? Jakie ludy po drodze napotkał? Czy wzmiankowani przezeń Guttonowie to Goci?
Powstające od XVIII wieku rekonstrukcje wyprawy Pyteasza, koncepcje jej rozmachu i zasięgu oscylują między dwoma skrajnymi biegunami, od sceptyczno-minimalistycznego po entuzjastyczno-maksymalistyczny. Wizja przedstawiona u Czernego zbliża się do tego drugiego. Podobnie jak rekonstrukcja Joachima Lelewela, który o podróży Pyteasza napisał osobną książkę: Pythéas de Marseille et la géographie de son temps (Paryż, 1836), a także poświęcił jej obszerny rozdział w swym dziele Odkrycia Karthagów i Greków na Oceanie Atlantyckim (Warszawa, 1821). Lelewel skrupulatnie zebrał wszystkie fragmenty pism starożytnych, w których Pyteasz był wzmiankowany i przedstawił własną rekonstrukcję jego wyprawy, zwracając szczególną uwagę na zagadnienia rozwoju starożytnych koncepcji geograficznych. Inaczej niż Czerny, uważał też na przykład, że Thule to nie Islandia, lecz jedna z wysp w archipelagu Orkadów. Gdybym dysponował nieograniczonym czasem i środkami, poświęciłbym kilka tygodni na napisanie niedużej rozprawki zatytułowanej: Podróż Pyteasza z Massalii w dziełach polskich historyków i geografów XIX wieku. Do prac Czernego i Lelewela dodałbym jeszcze kilkutomowe dzieło Teodora Narbutta zatytułowane Dzieje starożytne narodu litewskiego (Wilno, 1835), w którym autor traktuje wzmianki o Pyteaszu i jego odkryciach, jako źródło do historii ludów zamieszkujących wschodnie wybrzeża Bałtyku.
Książka francuskiego archeologa Ferdinanda Lallemanda Dziennik pokładowy Pyteasza wydana w 1956 roku (polskie wydanie „Iskry” 1960) również zdecydowanie zbliża się do bieguna entuzjastyczno-maksymalistycznego. Nie jest to jednak rozprawa akademickiego historyka, lecz rodzaj fabularyzowanej rekonstrukcji. Bliżej jej do fikcji, prozy z pogranicza literatury popularnonaukowej, dziennika podróży i powieści przygodowej dla młodzieży, niż naukowej monografii. Napisana jest zresztą ze sporym literackim zacięciem, a liczne zdania utrzymane w poetyce znanej z dzieł starożytnych, jak choćby to o falowaniu Oceanu, które można przyrównać do oddechu olbrzyma, przydają jej wiele uroku, a stylizację rekonstrukcji (bardzo delikatną) czynią przekonującą.
Relację z podróży Pyteasza prowadzoną w formie dziennika pokładowego, Lallemand wypełnia wiedzą na temat epoki, którą czerpie z innych źródeł historycznych i archeologicznych. Przedstawia więc rzeczywistość świata śródziemnomorskiego w IV wieku p.n.e. Portretuje typowe polis, kolonię grecką Massalię (dzisiejsza Marsylia) z jej urządzeniami administracyjnymi, politycznymi i społecznymi. Pokazuje rozległą sieć kontaktów handlowych między Grekami, Fenicjanami i Kartagińczykami a ludami zamieszkującymi północną Europę (Celtami, Scytami). Prezentuje stan wiedzy astronomicznej i geograficznej w tamtej epoce. Opisuje na przykład zdziwienie żeglarzy nieznanym im zjawiskiem pływów, silnych na Atlantyku i Morzu Północnym, a słabych i praktycznie niezauważalnych na Bałtyku i Morzy Śródziemnym. W usta Pyteasza wkłada też zdania wyrażające koncepcję kulistości Ziemi, przeciwstawioną powszechnej wówczas homeryckiej wizji świata jako dysku otoczonego Oceanem.
Trasa podróży Pyteasza, mapa pochodzi z dzieła Joachima Lelewela Album rytownika polskiego, Poznań, 1854 |
Lallemand daje również obrazy warunków żeglugi w tamtych czasach, pisze o rodzaju żagli, sposobach wiosłowania, nawigacji, sporządzania map, używając przy tym fachowej terminologii żeglarskiej oraz geograficznej. Dowiadujemy się także o sprawach bardziej prozaicznych, jak na przykład jedzenie. Główny składnik diety żeglarzy stanowią solone ryby oraz czerstwy chleb jęczmienny maczany w winie. Pewnego dnia Pyteasz każe przyrządzić polewkę z kasztanów i jęczmienia z dodatkiem białego suchego sera. Żeglarze są szczęśliwi gdy kilka razy, przy sprzyjającej pogodzie, mogą łowić ryby i piec je w żarze paleniska z gliny garncarskiej, które mieści się na pokładzie „Artemis”. Ogarnięci trwogą i zwątpieniem na lodowatych wodach północnego Atlantyku dostają dodatkową porcję wina, aby ukryte w nim słońce ich śródziemnomorskiej ojczyzny, przeniknęło do żołądków i wzmocniło ich ducha. To piękna pochwała wina. Amfory z winem są też najczęstszym podarkiem, który Pyteasz składa odwiedzanym ludom. Swoją drogą czyni to tak często i hojnie, że w czytelniku rodzi się pytanie jak jego statek był w stanie pomieścić aż tyle amfor, tym bardziej, że znaczna ich część musiała przecież służyć również załodze. Ale nie bądźmy drobiazgowi.
Pyteasz Lallemanda jest młodzieńcem ze wszech miar prawym, pobożnym i sprawiedliwym. Pogardza kupiecką mentalnością i ograniczonymi horyzontami massalskich handlarzy, kieruje nim przede wszystkim dążenie do wiedzy. Co więcej, dysponuje czymś, co było raczej obce znakomitej większości podróżników i odkrywców w epoce nowożytnej, a co nazwalibyśmy wrażliwością antropologiczną. Pyteasz nie jedzie między obce ludy z poczuciem wyższości i misji cywilizacyjnej, ani tym bardziej intencją podboju i zagarnięcia ziem dla swych kupieckich czy monarszych mocodawców. Gdy ogląda menhiry w Bretanii, próbuje, jak rasowy etnograf, porównywać je z podobnymi budowlami, które widział w czasie swych podróży po krainach Morza Śródziemnego i o których słyszał. Gdy podczas jednego z postojów na wybrzeżu atlantyckim Galii ma się spotkać z królową celtycką, dowiaduje się ku swemu ogromnemu zdumieniu, że ona już wie o jego podróży, dzięki systemowi przesyłania informacji za pomocą dymu i ognisk rozpalanych na górskich szczytach. „Jak to? – woła wówczas zdumiony – Z tak daleka i to w tak krótkim czasie?! A my ośmielamy się nazywać tych ludzi barbarzyńcami, tylko dlatego, że dźwięk br…, bre, bre… przeważa w ich mowie.” W innym miejscu zaś zachwyca się przyjęciem przez tubylców i mówi: „Cóż za dowód uznania, cóż za gościnność! Mimo woli gryzłem się w język za każdym razem, kiedy przychodziło mi na myśl słowo „barbarzyńca”. Ta fikcja Lallemanda pokazuje Pyteasza jako wzór podróżnika i badacza – światłego i otwartego na inne kultury. Ale zachwyty nad poziomem cywilizacji wytworzonej przez galijskich Celtów na długo przed podbojem rzymskim, mogą być też równocześnie, jak sądzę, jakimś echem francuskiej gallomanii, tej samej z której narodził się Asterix.
Lektura Dziennika pokładowego Pyteasza teraz, po niemal ćwierćwieczu, nasunęła mi refleksje jak bardzo historia jest domeną nieweryfikowalnych hipotez i domysłów. Jak w gruncie rzeczy niewiele pewnego możemy powiedzieć o przeszłości. Ze wzmianki Strabona o Pyteaszu piszący o nim przez wieki, wyciągali przecież tak różne, sprzeczne ze sobą wnioski. Ale ostatnio coraz częściej jestem oskarżany o poznawczy sceptycyzm i o skrajny relatywizm, więc już nie będę rozwijał tych myśli.
* * *
Bibliografia:
Ferdinand Lallemand, Dziennik pokładowy Pyteasza, tłum. Ludmiła Duninowska, Iskry, Warszawa, 1960.
Barry Cunliffe, The Extraordinary Voyage of Pytheas the Greek, London, 2001.
Stanisław Ducin, Sztuka nawigacji w Starożytnej Grecji i w Rzymie, Wyd. UMCS, Lublin, 1997.
Jerzy Strzelczyk, Odkrywanie Europy, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań, 2000.
Lionel Casson, Starożytni żeglarze, tłum. Leonid Teliga, Iskry, Warszawa, 1965.
I.P. i W.I. Magidowicz, Historia poznania Europy, Warszawa 1974.
Thomas Browne, Museum Clausum or Bibliotheca Abscondita w zbiorze Certain miscellany tracts, London, 1684. [dostęp tutaj]
Franciszek Czerny, Zarys Rozwoju wiedzy o Ziemi na tle Historyi Odkryć Geograficznych, Warszawa, 1880. [dostęp tutaj]
Joachim Lelewel, Odkrycia Karthagów i Greków na Oceanie Atlantyckim, Warszawa, 1821 [dostęp tutaj]
Joachim Lelewel, Pythéas de Marseille et la géographie de son temps, Paris, 1836 [dostęp tutaj]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz