poniedziałek, 15 lipca 2013

Po pięćdziesięciu stronach odkładam

W przypadku sondażu dotyczącego czytelnictwa, którego wyniki znalazły się niedawno na blogu Goodreads, zaskoczyła mnie informacja, że prawie 40% badanych deklaruje, iż nie odkłada rozpoczętej książki i czyta ją do końca, choćby nie wiem jak bardzo ich znudziła, zirytowała i rozczarowała. Inaczej niż Montaigne, który pisał: „jeśli jedna książka mnie mierzi, imam się drugiej”, owe czterdzieści procent czytelników traktuje porzucenie nieprzeczytanej książki jak herezję, jak grzech  budzący potężne wyrzuty sumienia. Komentując ten sondaż bloger Peter Wild pisze, iż głównym powodem, dla którego inni ludzie jednak porzucają czytanie książki, jest fakt, że życie jest zbyt krótkie. Ale w świetle tego badania można by przecież sądzić, że jest wręcz przeciwnie!


Osobiście należę do nielicznej odnotowanej w badaniu grupy (15%), która nie daje książce szansy powyżej pięćdziesiątej strony. A i tak, jak się okazuje, jestem bardziej wyrozumiały, niż Bernard Pivot, który przez długie lata prowadził we francuskiej telewizji cieszące się wielką popularnością programy literackie „Apostrophes” (1975-1990) oraz „Bouillon de Culture” (1990–2001). W rozmowie z Ludwiką Włodek-Biernat (Książki mnie kręcą, „Gazeta Wyborcza” 9 marca 2009) Pivot deklaruje: „Jak czytam debiutanta i po 25 stronach nie ma nic wciągającego – odkładam. Dla autorów, których poprzednie książki mi się podobały, jestem bardziej wyrozumiały. Ale jeśli w połowie książki dalej nie ma w niej nic interesującego  przestaję”. Albo Borges, który zawsze powtarzał swym studentom, że jeśli po kilkunastu stronach wciąż ciężko im się daną książkę czyta, powinni ją odłożyć.

Oczywiście zagadnienie czytania „od deski do deski” pewnych gatunków literatury może w ogóle nie dotyczyć. Książki naukowe, monografie historyczne, biografie, zbiory studiów, szkiców, esejów, reportaży, opowiadań, wierszy – wszystkie je z oczywistych względów czytać można czasem na wyrywki, fragmentami, po kilka stron. Eseista Time Parks, autor wydanej niedawno książki Where I'm Reading From: The Changing World of Books (New York, 2015) zauważa, że czasami to, iż nie czytamy jakiejś książki do końca, wcale nie oznacza, że nam się ona nie podoba. Po prostu porzucamy lekturę, gdyż już po kilkudziesięciu stronach mamy wrażenie, że poznaliśmy zamysł autora, jego strategię, język, chwyty literackie i czytanie całości nie jest już potrzebne, niczego nowego nie wnosi.