W jednej z rozmów Maria Janion przyznała się kiedyś, że nawet przy lekturze kryminałów Agathy Christie sporządza notatki. Oczywiście niejedno pytanie natury ogólniejszej można by zadać także przy lekturze M. R. Jamesa. Na przykład, jak w jego opowiadaniach odzwierciedlone są podziały klasowe w wiktoriańskim społeczeństwie, albo role płciowe i związane z nimi stereotypy. Ale przede wszystkim zapytać by trzeba o to, dlaczego właśnie w drugiej połowie XIX wieku, w epoce triumfu rozumu i postępu, wieku pary i elektryczności tak wielu ludzi zaczęło się pasjonować zjawiskami paranormalnymi. Z pewnością kryzys tradycyjnej religijności kazał doszukiwać się dowodów na istnienie życia pozagrobowego w takiej przekształconej, dla niektórych zwyrodniałej formie. Potrzeba duchowości w epoce ofensywy pozytywistycznego oglądu świata objawiała się właśnie jako fascynacja zjawiskami nadnaturalnymi, duchami, spirytyzmem, magnetyzmem, mesmeryzmem czy hipnozą. To zresztą temat-rzeka i można go eksplorować zarówno w późnowiktoriańskiej Anglii, dekadenckim Paryżu, czy młodopolskim Zakopanem. Przełom XIX i XX wieku dopiero z niepokojem przeczuwał religijny kryzys, jaki nastąpi kilka dekad później.
Obawiam się jednak, że sporo się traci czytając M.R. Jamesa z takim naddatkiem interpretacyjnej dociekliwości. Jego opowiadania miały być czystą rozrywką, powstawały z przeznaczeniem do czytania na głos w gronie uczniów i zaprzyjaźnionych wykładowców w zimowe wieczory, gdy na kominku trzaskają płomienie, a za oknem pojękuje wiatr. I tak też należałoby je czytać dzisiaj.
M.R. James, źródło: The Guardian |
Stanisław Lem w posłowiu do książki (wydanie, o którym mowa ukazało się w serii „Stanisław Lem poleca” Wydawnictwa Literackiego) zestawia M.R. Jamesa z Howardem P. Lovecraftem, zdecydowanie opowiadając się za tym pierwszym. „Lovecraft – pisze Lem – żył obsesją świata zmór i zdawał z niego sprawę za pośrednictwem bohaterów trzęsących się niemal od pierwszej kartki ze strachu. (…) Natomiast James jest przede wszystkim powściągliwy, flegmatyczny i trzeźwy.” James raczej bawił się duchami, Lovecraft w nie wierzył. O ile pierwszy tworzył kunsztowne apokryfy, o tyle drugi – „rozdygotane wyznania wiary.”
Co ciekawe, Lovecraft, którego twórczość współcześnie jest o wiele bardziej znana, poważał M.R. Jamesa i wymieniał go wśród mistrzów gatunku. W szkicu Uwagi na temat pisania weird fiction z 1933 roku pisał: „Zawsze będzie istniał pewien mały procent osób odczuwających palącą ciekawość w stosunku do nieznanej przestrzeni kosmosu oraz pragnienie uwolnienia się z więzienia tego, co znane i rzeczywiste, i ucieczki do zaklętych krain pełnych niewiarygodnych przygód oraz nieskończonych możliwości, jakie otwierają przed nami sny i sugerują pewne zjawiska, takie jak głębokie lasy, fantastyczne miejskie wieże oraz ogniste zachody słońca. Do grona tych osób należą zarówno mało znaczący amatorzy tacy jak ja, jak i wielcy pisarze – typowymi mistrzami w tej dziedzinie są Dunsany, Poe, Arthur Machen, M.R. James, Algernon Blackwood oraz Walter de la Mare.” Zaś w liście do Vincenta Starretta z 1927 roku pisał: „Gdy porównuję wyniki swoich prac z Dunsanym, De la Mar’em, Machenem, Bierce’em, Blackwoodem (w najlepszej formie, na przykład w Wierzbach), M.R. Jamesem czy jakimkolwiek innym uznanym mistrzem makabry, w jednej chwili tracę wszelkie skłonności do egotyzmu, bądź samozadowolenia”.
Za M.R. Jamesem stoi już oczywiście bogata tradycja literatury grozy. Opowiadania o duchach pisali i Dickens i Conan Doyle. W 1897 roku Bram Stoker napisał Draculę. Sam M.R. James przyznawał się do licznych powinowactw z twórczością irlandzkiego autora Sheridana Le Fanu. Ale jego opowiadania można też czytać zupełnie poza kontekstem literatury grozy i tradycji powieści gotyckiej oraz horroru, delektując się odmalowaną pieczołowicie scenerią późnowiktoriańskiej Anglii, atmosferą małych miasteczek, wiekowych posiadłości, parafialnych kościołów i zakurzonych bibliotek. Opowiadania M.R. Jamesa są tyleż opowieściami o duchach, co pełnymi humoru obrazami obyczajowymi z życia dżentelmenów-dyletantów oddających się pasjom bibliofilskim, muzealnym, archeologicznym i antykwarycznym.
Spójrzmy przykładowo na opowiadanie Przyjdę na twoje wezwanie mój chłopcze! W College’u świętego Jakuba kończy się semestr i profesor Parkins szykuje się na urlop. Wybiera się do Barnstow nad morzem, gdzie ma zamiar doskonalić swą umiejętność gry w golfa. Na prośbę kolegi, również wykładowcy, zgadza się, acz niechętnie, ocenić przy okazji perspektywy archeologicznych badań w znajdujących się nieopodal ruinach zamku templariuszy. Mamy tu zatem typowych bohaterów Jamesa – dżentelmenów ze świata akademickiego, zabytek do zbadania, nadmorską miejscowość smaganą wiatrem, a w niej gospodę, w której rezyduje, a jakże, emerytowany pułkownik po służbie w Indiach, obecnie zawołany gracz w golfa i zacietrzewiony antypapista.
Fabuła jest niezbyt skomplikowana, a pojawienie się ducha odbywa się w sposób raczej mało zaskakujący. Profesor Parkins czyniąc zadość prośbie kolegi wyrusza obejrzeć ruiny świątyni templariuszy i przypadkiem znajduje skrytkę, a w niej tajemniczy gwizdek. Dmie w niego wydając urzekający dźwięk, który sprowadza, jak nietrudno się domyślić, ducha z zaświatów. Przez kilka akapitów atmosfera grozy się zagęszcza osiągając kulminację w (streszczonej zaledwie w kilku zdaniach) śmiertelnej konfrontacji bohatera z duchem, z której ratuje go interwencja emerytowanego pułkownika. Zjawa zostaje przegnana, roztrzęsiony profesor otoczony opieką i napojony herbatą, gwizdek zaś wyrzucony do morza. Sceptycyzm pana Parkinsa zostaje zweryfikowany, zaś antypapizm (w końcu duch jest templariuszem) pułkownika utwierdzony.
Jak zatem widać, kto poszukuje fabularnych zawijasów, skomplikowanej intrygi, rozbudowanych opisów zjaw, potworów, stanów horroru i grozy, ten się może nieco zawieść (co nie znaczy, że przy lekturze włos się czasem nie jeży). Kto zaś chce się znaleźć w świecie wiktoriańskiej Anglii i bibliotecznych tajemnic, ten co prędzej popędzi do antykwariatu albo lokalnej biblioteki po egzemplarz opowiadań M.R. Jamesa.
M.R. James, Opowieści starego antykwariusza, tłum. Janina Mroczkowska, ilustr. Barbara Ziembicka, posłowie: Stanisław Lem, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1976, 233 s. (Seria: Stanisław Lem poleca)
* * *
W serii „Stanisław Lem poleca” zostały w latach 70-tych opublikowane tylko cztery książki, po czym została ona wstrzymana. Jak informuje wikipedia Lem miał kłopoty w związku z planowanymi do serii tytułami, zwłaszcza Czarnoksiężnikiem z Archipelagu Ursuli Le Guin, którego tłumaczył Stanisław Barańczak, źle widziany z powodu swego zaangażowania w działalność KORu. Zbadanie tej sprawy byłoby ciekawym przyczynkiem do dziejów rynku wydawniczego w PRL. Oprócz Opowieści starego antykwariusza w serii ukazały się jeszcze Ubik Philipa K. Dicka (1975), Niesamowite opowieści Stefana Grabińskiego (1975) oraz Piknik na skraju drogi Arkadija i Borysa Strugackich (1976).
Opowiadania M.R. Jamesa doczekały się kilku ekranizacji przez BBC. Świadectwem ich niesłabnącej popularności są też poświęcone mu artykuły w czasopismach naukowych czy strony internetowe, z których najciekawszą wydaje się A Podcast to the Curious tworzona przez dwóch entuzjastów, którzy badają i prezentują topograficzne, geograficzne, antykwaryczno-biblioteczne i biograficzne szczegóły oraz eksplorują wszelkie inne możliwe konteksty tych opowiadań.
Fragmenty tekstów Lovecrafta cytuję za H.P. Lovecraft, Koszmary i fantazje. Listy i eseje, tłum. Mateusz Kopacz, Kraków, 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz