środa, 25 lutego 2015

Co czyta lord Wimsey?

„Około dziesięciu dni po pamiętnej rocznicy zawieszenia broni Lord Peter Wimsey siedział w swojej bibliotece czytając unikatowy czternastowieczny manuskrypt Justyniana. Sprawiało mu to wyjątkową przyjemność, gdyż dzieło było ozdobione wieloma rysunkami w kolorze sepii, niesłychanie subtelnymi technicznie, nie zawsze subtelnymi w treści. Obok niego na podręcznym stoliku znajdował się kieliszek wypełniony bezcennym starym porto. Od czasu do czasu lord Peter wzmacniał swoje zainteresowanie lekturą kilkoma łykami trunku, delikatnie przykładając usta do kieliszka i delektując się balsamicznym smakiem. Słysząc dzwonek do drzwi wykrzyknął „Oh, do diabła!” i uważnie zaczął nasłuchiwać głosu intruza”. 


Powyższy fragment z książki Klub Bellona autorstwa angielskiej pisarki Dorothy L. Sayers, najbardziej znanej z cyklu powieści kryminalnych z detektywem Wimseyem, opisuje najlepszą prawdopodobnie formę spędzania wolnego czasu. Nic zatem dziwnego, że Wimsey jest zirytowany faktem, iż korzystanie z niej mu się przerywa. Tym bardziej, że jak czytamy w oryginale tekstu, inaczej niż w polskim przekładzie, obok niego stoi na stoliku nie kieliszek, lecz cała karafka (decanter) porto.

Intrygująca jest kwestia, co czyta lord Wimsey. W oryginale jest to “A rare fourteenth century manuscript of Justinian” („rzadki, czternastowieczny manuskrypt Justyniana”). Chodzi najpewniej o jakiś egzemplarz kodeksu cesarza bizantyjskiego Justyniana Wielkiego (483-565), który zasłynął przede wszystkim kodyfikacją prawa rzymskiego. Powstały za jego panowania zbiór norm prawnych nazywany jest od jego imienia kodeksem Justyniana, choć to określenie potoczne i dość nieścisłe, gdyż Kodeks (Codex Iustinianus) był jedną z trzech części całego korpusu, na który składały się jeszcze Institutiones Iustiniani oraz Digesta Iustiniani, a także jako część czwarta Nowele. W średniowieczu z reguły wydawano, czy raczej w odniesieniu do tej epoki trzeba by powiedzieć: przepisywano i oprawiano poszczególne części oddzielnie.

W każdym razie fakt, iż autorce chodzi właśnie o kodeks Justyniana uznała za pewny tłumaczka poprzedniej polskiej edycji książki, Zofia Zinserling i w jej przekładzie zdanie brzmi: „W jakieś dziesięć dni po tej zasługującej na uwagę rocznicy zawieszenia broni lord Peter Wimsey siedział w swej bibliotece i czytał rzadki czternastowieczny manuskrypt kodeksu Justyniana”.

Książki pojawiające się w fabułach są często opisane szczegółowo, barwnie, z detalami i wiarygodnie. Pełnią również ważną fabularną funkcję. W przypadku Klubu Bellona, wzmianka o książce czytanej przez głównego bohatera ma jednak najwyraźniej charakter czysto rekwizytowy. Angielski dżentelmen usadowiony w fotelu pośrodku swej biblioteki z karafką porto i starą książką – cóż bardziej oczywistego? Topos, wręcz stereotyp. Z dalszej lektury trudno wnioskować o upodobaniach czytelniczych Wimseya, gdyż omawiany fragment jest jedynym, w którym widzimy go z książką. Tak czy inaczej, jako detektyw-amator mógł rzeczywiście znajdować przyjemność w czytaniu kodeksu prawniczego sprzed wieków, o co zapewne chodziło autorce.

Jeśli jednak Sayers nie opisuje konkretnego egzemplarza kodeksu Justyniana, który znała, widziała i miała w ręku, lecz stworzyła po prostu rekwizyt, to pytanie dlaczego jest on tak, przyznajmy, nietrafnie opisany. Przecież kwestie manuskryptów i starodruków nie były pisarce obce. Studiowała literaturę średniowieczną i lingwistykę w Oxfordzie, gdzie później mieszkała i zajmowała się pracą pisarską oraz akademicką. Była autorką bardzo dobrze ocenianego przekładu Boskiej Komedii, miała również na koncie książki o historii chrześcijaństwa, obracała się w kręgu akademików, przyjaźniła z C.S. Lewisem i J.R.R. Tolkienem. Krótko mówiąc, w bibliotekach i wśród książek spędziła niejedną godzinę.

A jednak czternastowieczny manuskrypt, zapewne przecież solidnie oprawiony, ciężki kodeks, każe czytać Wimseyowi w fotelu, średnia wygoda. Pisze o „rysunkach w kolorze sepii”, gdy tymczasem średniowieczne manuskrypty z reguły były kolorowo i bogato iluminowane. Określenie „rysunki w kolorze sepii” bardziej pasuje do późniejszych książek z epoki druku, które były ilustrowane rycinami. Wreszcie określa te rysunki jako „subtelne technicznie lecz nie zawsze subtelne w treści”. Co miała na myśli? Frywolne? Czy raczej może ukazujące okrucieństwo?

I jednych i drugich nie brak w średniowiecznych manuskryptach, o czym można się przekonać z bardzo interesującej strony internetowej discarding images prowadzonej przez Łukasza Kozaka. Zwłaszcza tych ostatnich można by się spodziewać w prawniczym kodeksie, szczególnie w księgach zawierających prawo karne, które sam Justynian nazywał „strasznymi” (terribiles libri). Ale jakie były te, które z taką wyjątkową przyjemnością oglądał Wimsey? Czy podobne do poniższego?

Codex Justinianus, Bologna XIII w.
Angers, Bibliothèque municipale,
źródło: Discarding images

* * *

Dorothy L. Sayers, Klub Bellona, tłum. Małgorzata Jodczyk Dudanowicz, Wydawnictwo Petra, Warszawa, 1993.

Dorothy L. Sayers, Nieprzyjemność w klubie Bellona, tłum. Zofia Zinserling, Warszawa, Iskry, 1986, seria „Z kluczykiem”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz