piątek, 10 kwietnia 2015

O przedwojennej Świętokrzyskiej – ulicy książek

„Ulica Świętokrzyska jest już prawie gotowa i całkiem niepodobna do swojej poprzedniczki” – pisał Paweł Hertz w 1950 roku. „Dzisiejsza ulica Świętokrzyska – zauważa w Korzeniach miasta Jerzy Kasprzycki – w niczym nie przypomina dawnej. Tamta była przede wszystkim znacznie węższa, na niektórych odcinkach bardzo wąska”. Najistotniejszym jednak składnikiem powojennej zmiany było zniknięcie ze Świętokrzyskiej licznych antykwariatów, księgarni i ulicznych stoisk z książkami. Świętokrzyska była bowiem przed wojną ulicą książek. „Ktokolwiek nieznający przedwojennej Warszawy – pisał w 1947 roku na łamach „Stolicy” J.W. Gomulicki – zapuści się przypadkiem w ten głuchy przesmyk uliczny, po obu stronach którego wznoszą się jedynie porośnięte chwastami rumowiska dawnych kamienic, nie domyśli się nigdy, że przed dziewięciu laty rozciągała się tutaj bogata i ludna kraina. Kraina starych książek”.


Najpełniejszy jej opis dał w swych wspomnieniach zatytułowanych 55 lat wśród książek Jan Michalski, bibliofil, bibliograf i kolekcjoner. To znakomicie napisana gawęda o żydowskich antykwariuszach warszawskich ze Świętokrzyskiej: „rozrastającym się klanie kilku rodzin: Salcsteinów, Rosenweinów, Rubinsteinów, Kleinsingerów, Baumkolerów, Millerów”. I jedyne zapewne pisane świadectwo o nich, bo, jak pisał Andrzej Skrzypczak w szkicu Antykwariaty żydowskie w Warszawie (zresztą w dużej mierze opartym na wspomnieniach Michalskiego), wszelkie archiwalia, które mogłyby coś na ten temat powiedzieć, uległy zniszczeniu w czasie Zagłady.

„Nie ma chyba warszawiaka – pisał Michalski – który by nie zachodził po książki na tę ulicę. Tu koncentrował się handel używanymi książkami szkolnymi, tu sprzedawano po zniżonej cenie resztki nakładów, tu bibliofile mogli dogadzać swej namiętności, tu można było sprzedać i wymieniać książki. Świętokrzyską z powyższych racji znała nie tylko Warszawa. Ludzie z prowincji ciągnęli również ku temu ośrodkowi handlu książkami starszymi, gdyż byli pewni, że wchodząc kolejno do szeregu sklepów znajdą potrzebną im książkę”.

Ulica Świętokrzyska w l. 30., źródło: Polona 

Świętokrzyska w 1940 r.,
źródło: Archiwum Państwowe w Warszawie

Świętokrzyska w 1940 r.,
źródło: Archiwum Państwowe w Warszawie

„Choć ogółem było w Warszawie antykwariatów około 60 – wspominał z kolei Antoni Trepiński – wszyscy szli po stare książki i ze starymi książkami przede wszystkim na Świętokrzyską”. Zachodzić tam musiał nie raz Jerzy Stempowski. W swym szkicu Śpiew podróżnego z 1965 r. pisze o tym adresie jak o czymś oczywistym: „Widziałem kiedyś na Świętokrzyskiej zniszczony tomik Biblioteki podróży dra Tripplina”. Mieczysław Grydzewski z kolei przytacza w Silva rerum anegdotę z czasów „gdy poczciwi polscy antysemici organizowali co jesień bojkot antykwarni żydowskich na Świętokrzyskiej”. „W czasie jednego z takich bojkotów – opowiada Grydzewski – u jakiegoś Kleisingera czy Millera zadzwonił telefon. Gdy właściciel odebrał, w słuchawce rozległ się głos kobiety o „akcencie cocneyowskim” proszącej do aparatu „tego, co na ulicy przed pana sklepem stoi za pikieciarza”.”

Świętokrzyska jako ulica książek zapisała się w pamięci wielu. Stefania Podhorska-Okołów w swych wspomnieniach Warszawa mego dzieciństwa z 1955 roku pisała: „Starsi, prawdziwi bibliofile lubili w poszukiwaniu „białych kruków” godzinami szperać po żydowskich antykwariatach na Świętokrzyskiej. Odgrywały one podwójną rolę. Z jednej strony poważną, solidną, przynoszącą stosunkowo niewielki i rzadki zysk, podobną do funkcji paryskich bukinistów z wybrzeży Sekwany, poprzez handel starymi, nieraz wyczerpanymi książkami. Drugą rolą — pewniejszą pod względem finansowym — poprzez sprzedaż używanych podręczników. W ciągu całego roku „stapiali” je na Świętokrzyskiej za bezcen uczniowie gimnazjów, potrzebujący trochę grosza na wagary. Na początku roku szkolnego w końcu sierpnia aż do połowy września nastawał dla antykwariatów na Świętokrzyskiej czas żniw. Zarabiało się wtedy nieraz sto i więcej procent na jakimś wyczerpanym czy bliskim wyczerpania podręczniku”.

Świętokrzyska w latach 30. Kolejka po podręczniki szkolne

Z pewną dozą egzaltacji pisał też o Świętokrzyskiej w Wieczorach warszawskich Paweł Hertz: „Książki! Kto was nie stracił, nie wie, czym jesteście. Kto was posiada, nie wie często, czym być możecie. I oto stanęła przede mną w całej krasie dawna ulica Świętokrzyska. Warszawa przed wojną była niewyczerpanym terenem dla amatorów starych książek. Od poważnych, pracujących naukowymi metodami antykwariuszów, którzy jak Wilder, mający swój sklep na Traugutta, drukowali drobiazgowe katalogi i przyczyniali się do wydawania pisma dla miłośników i zbieraczy, poprzez kilkadziesiąt księgarni ulicy Świętokrzyskiej, aż do instytucji ulicznych handlarzy, którzy towar swój sprzedawali na wózkach, najpierw na Długiej, opodal Miodowej, potem tamże, bliżej Bielańskiej – wszędzie przemyślny łowca druków znaleźć mógł ostępy pełne zwierzyny. (…) Świętokrzyska przypominała nabrzeże Sekwany w Paryżu, gdzie rzędem ciągną się ustawione na kamiennym parapecie skrzynie z książkami, a obok na krzesełku, pykając fajkę lub głaszcząc kota, siedzą uczeni sprzedawcy. Tak było i tu. Na Świętokrzyskiej królował stary Kleinsinger z ogromną brodą patriarchy. Kiedy brał książkę do ręki, przymykał oczy, gładził ją. Znał się doskonale na wydaniach, w okamgnieniu taksował klienta, znał się bowiem i na ludziach. Długo wkradałem się w jego łaski, pamiętał mnie, kiedy przychodziłem po podręczniki, i potem długo nie chciał poważnie ze mną rozmawiać o paryskim wydaniu Pana Tadeusza z pieskami na okładce albo o rzadkich drukach z okresu powstania listopadowego. Po prostu nie mógł uwierzyć, że się na tym znam. Ale kiedy wreszcie przełamały się między nami lody nad tomem Estreichera, gdzie sprawdzałem datę wydania nie pamiętam już jakiej książki, patriarcha świętokrzyski stał się dla mnie łaskawy i bez lęku wchodziłem do jego sklepu, już nie po to, żeby coś kupić, ale po prostu, żeby poszperać i pogadać. Oprócz tego antykwariusza byli inni. Naprzeciw pojawiła się już za mojej pamięci antykwarnia o wyższych aspiracjach, drukująca katalogi. Dokoła ciągnęły się wystawy pełne tandety, popularnych broszurek, brukowych powieścideł. Trzeba było wejść do środka, samemu piąć się po drabinach, samemu sięgać na najwyższe półki. Było to zajęcie przeze mnie ulubione i niejedna lekcja matematyki czy fizyki, która właśnie odbywała się w pobliskim gimnazjum, upływała mi na tej uczonej gimnastyce. Z ulicy Świętokrzyskiej wyniosłem wraz z naręczami ksiąg zamiłowanie do wszystkiego, co z nimi się wiąże. Myślę, że i zamiar pisania musiał zrodzić się we mnie gdzieś tam u sufitu mrocznego antykwariatu. Tam, stojąc na drabinie, odczytywałem najpiękniejsze wiersze i najświetniejsze myśli”.

A tak opisywał Świętokrzyską Jerzy Andrzejewski w Notatkach do autobiografii (1909-1924): „Była to w swoim rodzaju jedyna ulica w Warszawie, ten właśnie odcinek Świętokrzyskiej. Ulica pożółkłych, zakurzonych książek, starych sztychów i grawiur, makat, najdziwaczniejszych cybuchów i fajek, sczerniałych monet, trójramiennych menor z orłami, staroświeckich szabel i sztyletów, dzbanków i kubków z miedzi, porcelanowych figurek, kryształów, ruskich ikon, naczyń cynowych i angielskich fajansów. Książek było najwięcej. Prawie w każdej kamienicy, w mrocznych wnętrzach zastawionych półkami sięgającymi aż po sufit, gnieździły się żydowskie antykwariaty. Sklepiki pomniejsze wprost pęczniały od nadmiaru książek. W tych to ciemnych i wonią starzyzny przesyconych pomieszczeniach sztubacy kilku pokoleń sprzedawali za nieduże grosze niepotrzebne podręczniki, a bibliofile długie godziny spędzali na cierpliwym i miłosnym szperaniu wśród zakurzonych półek. Tam również, szczególnie na ten właśnie odcinek Świętokrzyskiej, z rozpoczęciem roku szkolnego ściągali uczniowie wszystkich warszawskich gimnazjów. Ruch się wtedy stawał niebywały. W sklepach był ścisk, a na spokojnej zazwyczaj ulicy zgiełkliwy tumult. Na Świętokrzyskiej wreszcie, gdy w szkole trudności zagęszczały się, można się było zaopatrzyć dosłownie za grosze w żółte bryki łacińskie i niebieskie, służące streszczeniami powieściowych lektur szkolnych. Ze skruchą muszę wyznać, iż po taki właśnie niebieski bryk sięgnąłem, gdy mimo najlepszej woli nie mogłem przebrnąć przez tekst Nad Niemnem Orzeszkowej”. 

Andrzejewski ze szczególną estymą traktował antykwariat Fiszlera, który mieścił się po prawej stronie Świętokrzyskiej, w pobliżu Nowego Światu, mniej więcej tam, gdzie obecnie zaczyna się ulica Kubusia Puchatka. Obok księgarni Wildera był to najbogatszy antykwariat w Warszawie i najlepiej zaopatrzony w stare druki i książki. Fiszler nie prowadził handlu podręcznikami, co  chroniło go przed rozgardiaszem i przypadkowymi klientami. „Pamiętam – pisał Andrzejewski – iż upłynęło sporo czasu, zanim zdobyłem się na odwagę i po raz pierwszy przekroczyłem próg tego sklepu. Przez dobrych kilka lat ograniczałem się, tylko do oglądania wystaw. Zawsze warto się było przed nimi zatrzymać. Zmieniano je dość często. Raz spoczywały tam w pociemniałych oprawach pękate, o pożółkłych, ciężkich kartach stare polskie i litewskie statuty oraz diariusze sejmowe, kiedy indziej królowali Długosz, Paprocki, Stryjkowski, Naruszewicz i Lelewel, a jeszcze w innych tygodniach przyciągały wzrok małe lipskie wydania klasyków, pierwsze paryskie edycje Słowackiego i Krasińskiego, piękne druki Grolowskie, tomiki Brockhausa zachwycające delikatnym krojem czcionek i staroświecką patyną okładek, albo bujne winiety barokowe siedemnasto-wiecznych rozpraw teologicznych. Wydawał poza tym Fiszler co jakiś czas obszerny katalog książek znajdujących się w jego antykwariacie. Cóż to była za wspaniała, porywająca lektura! Katalogi Fiszlera stały się dla mnie najlepszym przewodnikiem po literaturze polskiej”. 

źródło: Polona

Wojna przyniosła zagładę krainie książek na Świętokrzyskiej. Już we wrześniu 1939 roku, w czasie obrony Warszawy wiele kamienic legło w gruzach. „Z dymem poszło wówczas – wspominał Andrzejewski – kilkadziesiąt tysięcy książek i starych druków, po antykwariacie Fiszlera i wielu innych pomniejszych ślad nie pozostał. Po obu stronach ulicy wznosiły się teraz ogniem osmalone ruiny, strzępy murów z pustymi wydrążeniami bram i wątłymi balkonikami zawieszonymi w powietrzu. Ludzie chodzili środkiem jezdni. Kroki ich rozbrzmiewały w takiej ciszy, jaka nigdy na. Świętokrzyskiej nie bywała.” Słyszane w dniach wrześniowych 1939 roku w angielskim radiu “Warsaw is burning” – pisał Kazimierz Brandys w autobiograficznej powieści Miasto niepokonane – „znaczyło dla nas łunę nad Świętokrzyską, gdzie w żydowskiej księgarni płonęły skrypty prawa cywilnego i Pan Tadeusz zatłuszczony przez palce piątoklasistów oraz Trzech muszkieterów Aleksandra Dumas. (…) Żółte zacieki rozlewały się na bruk z ułomnych zboczy pyłu i gliny, które wyrosły z dawnych żydowskich księgarni”.

Właściciele musieli opuścić swe sklepy i przenieść się do getta. W Archiwum Ringelbluma znajduje się notatka ze stycznia 1942 zatytułowana Handel książkami, w której czytamy: „Nie ma żydowskich księgarń, zostały zamknięte, a książki skonfiskowane. Resztę książek, które udało się uratować z ulicy Świętokrzyskiej, gdzie przez całe pokolenia działali żydowscy księgarze – wyrzuca się bez żadnych zahamowań na ulicę.” Walki w czasie powstania warszawskiego dopełniły dzieła zniszczenia. „Sądzę, że wypadki związane z tragedią Warszawy i Żydów zmienią zasadniczo dawny charakter ulicy i handlu” – pisał Jan Michalski. Nie mylił się.

Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa

Świętokrzyska w 1945 r., fot. Karol Wilak, źródło: MNW cyfrowe

Po wojnie, mimo wszystkich zmian, Świętokrzyska nie całkiem jednak przestała być ulicą książek i czasami nadal spełniała tę edukacyjną rolę, o której pisał Paweł Hertz. Na przykład Jan Gondowicz w pierwszej części cyklu wykładów Ćwiczenia z archeologii wyobraźni dostępnych na You Tube wspomina antykwariat naukowy na Świętokrzyskiej, w którym się dokształcał. „Ponieważ studia polonistyczne były jakie były, – mówi – to ja się uczyłem polonistyki w antykwariatach, zwłaszcza w antykwariacie naukowym na Świętokrzyskiej u pana Zdzisława Pawliszewskiego, gdzie każdą książkę brałem do ręki”.

Na Świętokrzyskiej funkcjonowała też Główna Księgarnia Techniczna, z którą z kolei wiążę już moje osobiste wspomnienia. Odwiedzaliśmy ją podczas każdej naszej wizyty w Warszawie w latach 80. Tata kupował w niej podręczniki dla inżynierów i trudno go było z niej, jak zresztą z każdej innej księgarni, wyciągnąć. My z bratem zaś przeglądaliśmy zeszyty „Młodego Technika”. Charakterystyczny, potężny neon tej księgarni znajduje się obecnie w Muzeum Neonów przy ulicy Mińskiej na Pradze.

Szczególny epizod obecności książek na Świętokrzyskiej miał miejsce na początku tego wieku. W jednym z lokali gastronomicznych postanowiono wykorzystać je jako element wystroju wnętrza. Aby stały równo i pasowały do wąskiej półki po prostu wszystkie poprzycinano. Wyjątkowe to barbarzyństwo opisał na łamach „Polityki” Jerzy Pilch w felietonie zatytułowanym Leibnitz w pizzerii. „Książka niezbicie jest także przedmiotem i tak jak prawie z każdym przedmiotem można z nią zrobić prawie wszystko: podeprzeć mebel, napalić w piecu, zdzielić w łeb krnąbrnego gnojka. Ale takie przedmiotowe jej okaleczenie, by okaleczona przestając być książką, dalej i jakby jeszcze złudniej udawała książkę, jest krwawą perwersją wyższego rzędu”.

Smutne to podsumowanie dziejów obecności książki na ulicy Świętokrzyskiej. Mylilibyśmy się jednak sądząc, że barbarzyństwo wobec książek jest czymś współczesnym. Jan Michalski pisał: „Większość z wymienionych antykwariuszy postanowiła skutecznie walczyć z „prześladowaniem” książki, skazanej na zagładę nie tylko przez wojny i rabunki, ale – co najbardziej oburzające – przez ludzkie niedbalstwo. Początki XX wieku ukazują obraz zbyt częstej ignorancji i wstecznictwa w stosunku do książek – przeznaczanych bezmyślnie na makulaturę i papier do owijania śledzi”.

* * *
Bibliografia:

Andrzej Skrzypczak, Antykwariaty żydowskie w Warszawie [w:] Dawne antykwariaty warszawskie, Sesje Varsavianistyczne, z. 11, Warszawa, 2003.

Paweł Hertz, Wieczory warszawskie, Czytelnik, Warszawa, 1974.

J. W. Gomulicki, Ulica Świętokrzyska, „Stolica”, nr. 21, 1947.  [dostęp w Mazowieckiej Bibliotece Cyfrowej]

Antoni Trepiński, Więcej antykwariatów w Warszawie, „Stolica” nr 49, 1964. [dostęp w Mazowieckiej Bibliotece Cyfrowej]

Jan Michalski, 55 lat wśród książek, Ossolineum, 1976, 212 s. (seria: „Książki o książce”)

Jerzy Kasprzycki, Korzenie miasta, t. II, Śródmieście Północne, Warszawa, 2000.

Jerzy Pilch, Leibnitz w pizzerii, „Polityka”, 6 października 2000.

Stefania Podhorska-Okołów, Warszawa mego dzieciństwa, Warszawa, Czytelnik, 1955.

Kazimierz Brandys, Miasto niepokonane, Prószyński i S-ka, Warszawa, 2009.

Jerzy Andrzejewski, Notatki do autobiografii (1909-1924), (w:) Nowe opowiadania, Czytelnik, Warszawa, 1980.

Archiwum Ringenbluma, tom 29, oprac. Joanna Nalewajko-Kulikov, Warszawa 2018.

2 komentarze: