środa, 26 października 2016

Kruk

Serwis Open Culture opisuje jak udomowiony kruk Dickensa, który trafił na karty jednej z jego powieści, zafascynował Edgara Allana Poego i zainspirował do napisania słynnego poematu. Dickens był znany ze swego zamiłowania do zwierząt, miał ich wiele, a największą osobliwość wśród nich stanowił gadający kruk imieniem Grip. Był bardzo lubiany przez dzieci pisarza i to podobno za ich namowami Dickens uczynił ptaka towarzyszem tytułowego bohatera powieści Barnaby Rudge (1841), której akcja toczy się się w XVIII-wiecznym Londynie. Grip wkrótce zdechł płacąc ponoć cenę za zgubny zwyczaj podjadania płatów farby ze ścian. Ale Dickens oswoił kolejnego kruka, którego również nazwał Gripem.


Ów towarzyszył pisarzowi w półrocznej podróży po Stanach Zjednoczonych odbytej z rodziną w 1842 roku. To wówczas Dickens spotkał się w Filadelfii z Poem, którego znał wcześniej z korespondencji. Poe recenzował dla “Graham’s Magazine” książki Dickensa, między innymi właśnie Barnaby Rudge, w której bardzo spodobała mu się postać kruka. Był podobno zaskoczony faktem, że jej pierwowzorem jest autentyczny ptak z domowej menażerii Dickensa. Tak zakiełkowała fascynacja, z której miał się zrodzić opublikowany w 1845 roku poemat The Raven.

Powieść Dickensa w polskim tłumaczeniu Tadeusza J. Dehnela, z przedmową Janusza Wilhemiego wydana została w 2 tomach w 1956 roku. Jest ilustrowana reprodukcjami oryginalnych rysunków autorstwa Hablota Browne’a, znanego pod pseudonimem Phiz oraz George’a Cattermole’a, które wykorzystano po raz pierwszy w formie drzeworytów, gdy powieść ukazywała się w odcinkach od lutego do listopada 1841 roku w tygodniku “Master Humphrey's Clock”. Browne i Cattermole zilustrowali też wspólnie Magazyn osobliwości (The Old Curiosity Shop) Dickensa.

Barnaba Rudge z krukiem Gripem, il. Hablot Browne,
źródło: charlesdickenspage.com

Recenzję powieści napisaną przez Poego dla “Graham’s Magazine” można znaleźć tutaj, obok kilkudziesięciu innych jego tekstów. Poe wytyka Dickensowi pewne błędy i nieścisłości, np. to, że w jednym miejscu trakt z Londynu do Maypole określa on jako „okropnie wyboisty i niebezpieczny”, a kilkadziesiąt stron dalej jako „łagodny i wygodny”. Widać z tego, że czytał bardzo uważnie.

Poemat The Raven tłumaczyli wybitni pisarze: na francuski Stéphane Mallarmé, na polski zaś m.in. redaktor młodopolskiej „Chimery” Miriam Przesmycki oraz Stanisław Barańczak. Ten ostatni uczynił zeń jedną z translatorskich łamigłówek zamieszczonych w książce Ocalone w tłumaczeniu. Szkice o warsztacie tłumacza poezji z dołączeniem małej antologii przekładów (Poznań, Wydawnictwo a5, 1994). Zwraca tam uwagę na niedocenioną przez poprzednich tłumaczy stronę dźwiękową wiersza, z kluczowym, powtarzającym się i naśladującym krucze krakanie słowem Nevermore. „Główną wadą – pisze Barańczak – skądinąd pięknego i sprawnego technicznie przekładu Miriama było właśnie to, że jego dosłownie tłumaczone „Nigdy już” było wszystkim tylko nie dźwiękami, które mogłyby wydostać się z dzioba kruka.”

Tłumacze rzeczywiście zdawali się nie zwracać na to uwagi, nie tylko polscy. Mallarmé w swym Le Corbeau oddał Nevermore po prostu jako Jamais plus – skrajnie, przyznajmy, nie kracząco. Ci jednak, którzy, jak Jolanta Kozak, onomatopeiczność powtarzającego się Nevermore uznali za istotną, ale najwyraźniej nie znajdowali dlań dobrego polskiego odpowiednika, pozostawiali to słowo w oryginale.

Tak zrobił również Aleksandr Jesienin-Wolpin, autor rosyjskiej adaptacji Kruka. Nie jest ona dosłownym przekładem, lecz raczej luźną wariacją, czy parodią, w której autor, radziecki dysydent, snuje rozważania nad istotą sowieckiego reżimu i życiu w „czasie tierrora”. W jednej z pierwszych scen Przypadków inżyniera ludzkich dusz Josefa Škvorecký’ego, poemat Jesienina-Wolpina podczas zajęć poświęconych Poemu, czyta swym anglosaskim studentom Danny Smirzicky. Scena ta ukazuje przepaść między bohaterem, wschodnim Europejczykiem zza żelaznej kurtyny, który „czas tierrora” poznał na własnej skórze i czytając wiersz nie może ukryć swego wzruszenia, a światem wolnego, ale rozleniwionego umysłowo Zachodu, który reprezentują jego studenci. Ta różnica doświadczenia jest jednym z tematów znakomitej powieści Škvorecký’ego.

Co jednak tutaj dla nas istotne, to fakt, że bohater powieści, podobnie jak Barańczak, dostrzega i podkreśla w swym wykładzie właśnie stronę dźwiękową wiersza Poego, która w wariacji Jesienina-Wolpina jeszcze się wzmaga – „twarde rosyjskie „r” dudni w na wpół ospałej sali wykładowej: Karknuł Woron: „Nevermore!”. Barańczak, który to onomatopeiczne nagromadzenie skrzekliwego „er” i przeciągającego się „o” oddał jako „Kres i krach” jest wyraźnie usatysfakcjonowany z osiągniętego rezultatu.

1 komentarz:

  1. Właśniem tu trafił po przeczytaniu darmowego fragmentu Przypadków inżyniera ludzkich dusz. Dziękuję za wyjaśnienia parodystycznego wydźwięku wiersza w książce (co prawda gdy go czytałem, zastanowiłem się nad tym "terrorem" przez moment, ale niepamiętanie tego słowa w oryginalnym Kruku zrzuciłem na niedoskonałość własnej pamięci). Zaiste, horrybilny to "żart" z tym terrorem i NeverMorem!

    OdpowiedzUsuń