środa, 19 października 2016

Przypadek Mommsena

W powieści Olgi Tokarczuk E.E. z 1995 roku, jeden z bohaterów wspomina: „W latach osiemdziesiątych, kiedy studiowałem w Berlinie, chodziłem na wykłady z historii. Prowadził je bardzo znany i bardzo wtedy już stary profesor, którego uwielbialiśmy. Jego wiedza, pomieszczona w trzęsącej się starczo głowie, była imponująca. Był na wpół ślepy, nic nie mógł już czytać, niedosłyszał. Pamiętam, że na jednym z wykładów mówił o Atenach z czasów Sokratesa. Z pamięci narysował na tablicy plan miasta z V wieku przed Chrystusem. Pokazywał, którymi uliczkami spacerował Platon z Fajdrosem i w jakim gaju przystanęli. Jego pamięć i niezwykła erudycja zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Wydawało mi się, że ten człowiek osiągnął prawie nadludzką sprawność intelektualną – odtworzył miasto z tak odległej przeszłości i jak żywe pokazał je studentom, w każdym szczególe! Gdy się go słuchało, to miało się wrażenie, że on tam był.


 – Vogel przerwał, jakby odczuł na nowo tamto doznanie. – Po tym wykładzie po profesora przyszedł służący i jak dziecko wziął go łagodnie pod ramię. Jeden ze studentów powiedział mi wtedy, że profesor sam nie potrafi wrócić do domu. Ktoś, kto swobodnie spaceruje po Atenach, których już nie ma, jest kompletnie zagubiony we współczesnym Berlinie.”

A oto wersja tej samej opowieści, którą Mircea Eliade wykorzystał jako wstęp do swej prelekcji zatytułowanej Świat, miasto, dom wygłoszonej na Loyola University w Chicago w 1970 roku: „Wiele lat temu jeden z moich profesorów na uniwersytecie w Bukareszcie miał okazję wysłuchania serii wykładów słynnego historyka Teodora Mommsena. W owym czasie, na początku lat dziewięćdziesiątych, Mommsen był już bardzo posunięty w latach, zachowywał jednak jeszcze pełnię władz umysłowych, pamięć zaś miał zdumiewająco świeżą i dokładną. Tematem pierwszego wykładu był opis Aten w czasach Sokratesa. Nie korzystając z najmniejszych nawet notatek, Mommsen nakreślił na tablicy plan miasta, tak jak wyglądał on w V wieku. Objaśniając go wskazał miejsca, w których znajdowały się świątynie i budynki publiczne, a także termy i słynne zagajniki. Szczególne wrażenie zrobiła jego żywa rekonstrukcja miejskiej scenerii Fajdrosa. Cytując ustęp, w którym Sokrates na zadane przez siebie pytanie słyszy od Fajdrosa, że Lyzjasz mieszka u Epikratesa, Mommsen wskazał przypuszczalne miejsce i wyjaśnił, że według tekstu dom ów (wcześniej zamieszkiwał go Morychos) sąsiadował ze świątynią Zeusa Olimpijskiego. Następnie uczony nakreślił drogę Sokratesa i Fajdrosa brzegiem Ilissosu, po czym wskazał miejsce — ustronny zakątek pod wysokim platanem — gdzie prawdopodobnie obaj zatrzymali się i rozpoczęli pamiętny dialog. Oszołomiony erudycją, znakomitą pamięcią i literacką przenikliwością Mommsena, mój profesor po wykładzie pozostał jeszcze przez chwilę w amfiteatrze. Zobaczył wówczas, jak do Mommsena podchodzi stary służący, bierze go łagodnie pod ramię i prowadzi ku wyjściu. Zdaniem jednego ze studentów, który również tam się znajdował, słynny historyk sam nie umiał trafić do domu. Największy żyjący autorytet w sprawach dotyczących Aten V wieku p.n.e. był zupełnie zagubiony w Berlinie kajzera Wilhelma.”

Jak widać nie mamy tu do czynienia z śladowo chociażby zakamuflowaną inspiracją, lecz z bezpośrednim zapożyczeniem. Tokarczuk przepisuje opowieść Eliadego dokonując jedynie pewnych zmian (myląc przy okazji Platona z Sokratesem). Jednak takie zapożyczenie nie jest w E.E. wyjątkiem, a raczej należy do jej warsztatowej koncepcji. Tokarczuk oparła bowiem główny zarys fabuły powieści i postacie bohaterów na pracy doktorskiej C.G. Junga O psychologii i patologii tzw. zjawisk tajemnych, wydanej w polskim tłumaczeniu Elżbiety Sadowskiej w 1991 roku. W powieściowym Arturze Schatzmannie, młodym lekarzu i początkującym psychoanalityku sportretowała C.G. Junga, zaś w tytułowej E.E. – Ernie Eltzner, nastolatce przejawiającej zdolności mediumiczne, pacjentkę Junga, określaną inicjałami S.W., której przypadek analizował on w swym doktoracie.

Opowieść o starym historyku, który swobodnie spaceruje w wyobraźni „po Atenach, których już nie ma, ale jest kompletnie zagubiony we współczesnym Berlinie” koresponduje doskonale z głównym przesłaniem książki. Erna Eltzner również żyje we własnym świecie wewnętrznym, który postrzega jako prawdziwy. Natomiast „to, co istniało poza jej świadomością, przestawało być dla Erny realne. Było to całe miasto, jego rzeki, kanały, mosty i uliczki. Było to podwórko i ludzie, którzy napełniali je swoim hałaśliwym nieistnieniem. Było to też mieszkanie, jej rodzeństwo, jej matka i ojciec, goście, służące.” (E.E.). W konfrontacji młodego lekarza psychiatry, postrzegającego to zatopienie w świecie wewnętrznym jako chorobę, Tokarczuk dokonuje dowartościowania tego, co nieuświadomione, duchowe, ukryte, nieracjonalne, indywidualne. Albo – już według terminologii Mircei Eliadego – „kosmicznie uładzone”, „uświęcone”, tak jak w świecie ludów pierwotnych, przeciwstawione temu, co „świeckie”.

Powieść Tokarczuk oraz polskie wydania pracy Junga oraz esejów Eliadego pojawiały się w pewnym określonym momencie, gdy na początku lat 90. Polskę zalała fala fascynacji ruchem New Age i zjawiskami takimi jak astrologia, parapsychologia, ezoteryka, okultyzm, radiestezja, tarot, etc. Ale ta popkulturowa niejako moda miała też swój odpowiednik wysokokulturowy w fascynacji nieortodoksyjną duchowością, religijnością Wschodu i pobrzeżnymi nurtami kultury kwestionującymi dominujący paradygmat racjonalistyczny. W księgarniach licznie pojawiły się prace Junga właśnie, Ericha Fromma, Mircei Eliadego, myślicieli Wschodu i guru kontestacji. Powieść Tokarczuk powstała bez wątpienia na tej fali, jednocześnie ją zasilając, choć w świetle późniejszej twórczości pisarki nie należy tu mówić o modzie czy chwilowej koniunkturze, lecz raczej o konsekwentnej pisarskiej strategii, w której dowartościowanie indywidualnej duchowości odgrywa znaczącą rolę.

Spokoju nie daje mi tylko w całej tej historii Theodor Mommsen (1817-1903). Eliade pisze, że anegdota o nim jest ilustracją sensu propozycji egzystencjalnej brzmiącej: „żyjcie we własnym świecie”. Nie wiem na ile by się z tą propozycją zgodził Mommsen, ale w portrecie naszkicowanym przez Eliadego prawdopodobnie by się w ogóle nie rozpoznał. „Jego światem rzeczywistym, jedynym, jaki go obchodził i miał dlań znaczenie, był klasyczny świat grecko-rzymski” – pisze Eliade. Wydaje się to jednak dość nietrafne spostrzeżenie w stosunku do człowieka, który całe życie pasjonował się polityką i był w nią czynnie zaangażowany (Mommsen był deputowanym do Reichstagu i działaczem partii liberalnej, ostro występującym przeciwko Bismarckowi), uczestniczył aktywnie w organizacji życia akademickiego, zainicjował i nadzorował projekty edytorskie z zakresu historii starożytnej (Corpus Inscriptionum Latinarum, Monumenta Germaniae Historica), był ojcem licznej gromadki dzieci, a do tego człowiekiem towarzyskim, lubianym za swą skromność i poczucie humoru oraz bywalcem biesiad i przyjęć (jedno z nich opisał odwiedzający Berlin w 1892 roku Mark Twain).

Zamknięcie się w świecie archetypów, o którym pisze Eliade, oderwanie od „świeckiej, nieistotnej, absurdalnej” codzienności, to postawa, jak wynika z relacji współczesnych, zupełnie obca Mommsenowi, także intelektualnie. Wyraził on nawet coś wręcz przeciwnego: „Każdy z nas musi się specjalizować w jakiejś dziedzinie nauki, ale nie może się w niej zamykać. Jak żałosny i mały musi się jawić świat temu, kto widzi go tylko u greckich i łacińskich autorów, albo w matematycznych problemach!” Z kolei w wykładzie wygłoszonym w 1875 roku deklarował: „Historia jest zapisem ludzkiego życia; nie można poznać jak wyglądało ono w przeszłości w inny sposób, niż przez doświadczanie go w teraźniejszości oraz przez niezależną myśl”.

Ani jako historyk zatem, ani też, jak wszystko na to wskazuje, jako człowiek, nie był Mommsen typem zamkniętym w swym świecie duchowym, w uniwersum grecko-rzymskim. Na przeszłość patrzył przez pryzmat współczesności. Zwracano uwagę na liczne w jego pracach porównania dawnych wydarzeń i procesów z bieżącymi. Jak podsumował to w 1931 roku publicysta Egon Friedell, w książkach Mommsena Krassus stawał się spekulantem w stylu Ludwika Filipa, bracia Grakchowie przywódcami socjalistów, a starożytni Galowie, Indianami. Nawet sam styl jego pisania był określany, często krytycznie, jako „dziennikarski”, co zresztą nie przeszkodziło w uhonorowaniu go literacką nagrodą Nobla w 1902 roku.

Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Wrocławskiego

To prawda, że Mommsen był znany ze swego roztargnienia. Podobno zdarzało mu się nie rozpoznawać swoich dzieci (na jego usprawiedliwienie dodajmy, że miał ich szesnaścioro), czy nie zauważać znajomych na ulicy. Lewis R. Farnell, brytyjski archeolog, który w latach 90. XIX wieku studiował w Berlinie, w swoich wydanych w 1934 roku wspomnieniach przytacza następującą anegdotę, której jakimś dalekim echem mogła być opowieść przytoczona przez Eliadego. Pewnego ranka jadąc tramwajem na uczelnię ujrzał idącego chodnikiem starszego pana zatopionego w lekturze. Gdy tramwaj zatrzymał się na przystanku, motorniczy wyskoczył z kabiny, podszedł do czytającego i delikatnie podtrzymując go za ramię wprowadził do tramwaju i usadził na wolnym miejscu. Starszy pan ani na chwilę nie przerywał czytania. Na pytające spojrzenie Farnella motorniczy z dumą wyszeptał: „To słynny profesor Mommsen, nie traci ani chwili”.

Mommsen rzeczywiście nie tracił ani chwili, bibliografia jego prac liczy ponad 1500 tytułów. Tylko w ciągu trzech lat (1844-1847), podczas pobytu we Włoszech gdy inwentaryzował rzymskie inskrypcje, opublikował 90 artykułów naukowych. Był autorem m.in. Historii rzymskiej, historii rzymskiego prawa konstytucyjnego oraz dziejów prowincji rzymskich. Miał przy tym znaczący wpływ na metodologiczną reorientację badań nad historią starożytną popularyzując wykorzystanie obok źródeł pisanych i dzieł sztuki, także świadectw archeologicznych, monet, a przede wszystkim inskrypcji. Natomiast, nie był Mommsen, jak sugeruje opowieść Eliadego, największym żyjącym autorytetem w sprawach dotyczących Aten V wieku p.n.e., specjalizował się głównie w historii starożytnego Rzymu. 

* * *
Nota bibliograficzna

Powieść Olgi Tokarczuk E.E. wydana została przez PIW w roku 1995, miała potem kilka kolejnych wydań. Prelekcja wygłoszona przez Eliadego znajduje się w tomie: Mircea Eliade, Okultyzm, czary, mody kulturalne : eseje, przeł. Ireneusz Kania, Kraków : Oficyna Literacka, 1992. Rozprawa doktorska C.G. Junga: O psychologii i patologii tzw. zjawisk tajemnych, przeł. Elżbieta Sadowska, wstępem poprzedził Jerzy Prokopiuk, Wydawnictwo Sen, Warszawa, 1991.

Na temat Theodora Mommsena: Biogram w The New Encyclopaedia Britannica, wyd. 15, 1998; Kenneth R. Stunkel, Fifty Key Works of History and Historiography, London, New York, Routledge, 2011, s. 137-142 ; Jesse Benedict Carter, Theodor Momsen, “The Athlantic Monthly”, Vol. XCIII, 1904. Wspomnienie Lewisa Farnella z książki An Oxonian Looks Back (London, 1934) cytuję za biogramem Mommsena w angielskiej Wikipedii. W Bibliotece Cyfrowej Polona dostępna jest Historya rzymska Mommsena w czterech tomach. 2 wydanie, w tłumaczeniu Tomasza Dziekońskiego, Warszawa : Księgarnia A. H. Kleinsingera, 1880. To ją studiował w Winnikowcach mały Jerzy Stempowski i na jej podstawie przygotował cykl wykładów dla domowej Akademii Winikowieckiej, o czym wspomina w Pamiętnikach Stanisław Stempowski.

1 komentarz:

  1. Pytanie brzmi czy Tokarczuk myli czy świadomie zamienia Sokratesa na Platona (jeśli uznawałaby Sokratesa za li tylko postać literacką)?

    OdpowiedzUsuń