Jej akcja rozgrywa się w ostatnich latach XIX wieku. Erudyta-samouk i bibliofil Leonard Sztremer, uczestnik powstań i były emigrant, nie może się pogodzić z myślą, że gdy Polska traciła niepodległość w ostatnich dekadach XVIII wieku, literatura nasza nie wydała, w jego mniemaniu, dzieła, które by tej tragedii dało odpowiedni wyraz. Przekonany, że taki utwór musiał jednak powstać, rozpoczyna żmudne poszukiwania w ziemiańskich, klasztornych i kościelnych bibliotekach całego kraju i po wielu latach rzeczywiście nań natrafia. U Pereca z kolei, młody profesor literatury Vincent Degraël znajduje przypadkiem w bibliotece posiadłości rodziców swego uniwersyteckiego kolegi, do której przyjechał latem 1939 roku na wypoczynek, niepozorny tomik zatytułowany Podróż zimowa nieznanego zupełnie autora Hugona Verniera.
W obu przypadkach odnaleziona książka ma pewną cechę szczególną. Otóż utwory w niej zamieszczone antycypują literaturę, która pojawi się dopiero później. W noweli Górskiego anonimowy autor z XVIII wieku, młody żołnierz, uczestnik powstania kościuszkowskiego, pisze utwory opiewające czyn zbrojny i opłakujące utratę przez Polskę niepodległości w tonie patriotyczno-romantycznym, który zdominuje naszą literaturę dopiero kilka dekad później. W opowiadaniu Pereca zaś, książeczka Podróż zimowa zawiera ponad 300 zapożyczeń i cytatów z wielkich utworów literatury francuskiej II połowy XIX wieku, tyle, że jak się okazuje, została opublikowana w 1864 roku, a więc zanim jeszcze wszystkie te utwory powstały, co oznacza, że to nie Vernier kopiował z nich, lecz ich autorzy kopiowali z dziełka Verniera.
W obu opowiadaniach wyjątkowa książka ginie. U Górskiego zajmuje się od płomienia świecy, gdy zmęczonego poszukiwacza morzy sen. Zostaje z niej jedynie kupka popiołu. U Pereca zaś, egzemplarz, który znalazł Degraël ulega zniszczeniu wraz z całą willą podczas bombardowań Hawru w czasie wojny. W obu przypadkach też daje to początek dalszym poszukiwaniom. Leonarda Sztremera poznajemy właśnie w momencie, gdy trafia on do biblioteki na zamku książęcym w Józefpolu i opowiada historię swego odkrycia niejakiemu Gościszewskiemu, młodemu uczonemu, pełniącemu funkcję bibliotekarza opiekującego się książęcym księgozbiorem. Ten, zarażony pasją Sztremera, wkrótce porzuca swą pracę naukową (pisze właśnie książkę o warszawskich Łazienkach za czasów panowania Stanisława Augusta) i wyrusza na poszukiwania niezwykłej książki. Również Degraël po powrocie z wojny, kolejne trzydzieści lat bezskutecznie poszukuje dowodów istnienia Hugo Verniera i jego dzieła.
Nawet los pozostałych egzemplarzy fikcyjnej książki jest podobny, zostały zniszczone przez tych, którym była ona nie na rękę. U Górskiego „inne egzemplarze i cała drukarnia przez wojska Imperatorowej spalone były”. U Pereca z kolei, jak dochodzi do wniosku Degraël, „pięćset egzemplarzy wydania z rozmysłem zniszczyły te osoby, dla których owa książka stanowiła główne źródło inspiracji”.
Wreszcie w przypadku obu utworów nie mamy w zasadzie pewności, czy niezwykła książka nie jest jedynie wymysłem, urojeniem głównego bohatera. W opowiadaniu Górskiego zapomniany tom zostaje przecież znaleziony późno w nocy, po wielu dniach bezowocnych poszukiwań. Zmęczony Sztremer ulega znużeniu i nawet ekscytacja odkryciem nie powstrzymuje katastrofalnego w skutkach snu. Być może więc dzieło, które tak usilnie pragnął znaleźć po prostu mu się przyśniło? U Pereca natomiast dowiadujemy się z końcowego akapitu, że Degraël dokonał żywota w szpitalu psychiatrycznym w Verrières. Nie wiemy z jakich przyczyn tam się znalazł, ale fakt ten pozwala przypuszczać, że również w jego przypadku znaleziona książka mogła być tylko wytworem wyobraźni, dotkniętego chorobą nerwową umysłu. Mielibyśmy tu więc do czynienia, można rzec, z fikcją szkatułkową.
Czy z podobieństw między utworami tak skądinąd odległymi historycznie, geograficznie i literacko, coś wynika? Przede wszystkim generalna konstatacja, dość oczywista, że autorzy różnych epok i nurtów korzystają z pewnych stałych schematów, wątków i motywów, powtarzających się różnych wariantach i odsłonach. Choć nie ma mowy by Perec znał nowelę Górskiego i się nią zainspirował, to fakt, że w mało znanym polskim pisarzu sprzed kilku dekad miał prekursora w wykorzystaniu konceptu fikcyjnej książki antycypującej późniejsze zjawiska literackie, może wywołać pewien interpretacyjny chichot. Podróż zimowa porusza przecież właśnie problematykę prekursorstwa, oryginalności twórczej, naśladownictwa, zapożyczeń i rozmaitych paradoksów z nimi związanych, rozwijaną na różne sposoby przez twórców postmodernistycznych. Najlepszym tego przykładem jest właśnie tom Podróże zimowe autorstwa pisarzy z grupy OULIPO, którzy podejmując wymyślony przez Pereca wątek fikcyjnej książki Hugo Verniera i motyw „plagiatu przez antycypację” stworzyli fascynującą, pełną mistyfikacji i gier językowych powieść kolektywną.
Zainteresowania Górskiego były rzecz jasna zupełnie odmienne i do czego innego posłużył mu wątek fikcyjnej książki. Biblioman napisany w 1895 roku na konkurs literacki krakowskiego „Czasu” (zajął trzecie miejsce za K. Tetmajerem i T. Micińskim) wpisywał się w kilka sporów, które nurtowały kulturę polską w XIX i dużą część XX wieku: spór o epokę stanisławowską i rozbiory, spór o powinności społeczne i patriotyczne literatury, spór między romantyzmem a pozytywizmem. W osobach Sztremera i Gościszewskiego skonfrontował Górski dwie postawy: z jednej strony patriotyczny żar i ideowy zapał, z drugiej estetyzm i nieangażowanie się. W końcowym fragmencie, w którym Gościszewski podejmuje romantyczne dzieło Sztremera i wyrusza na poszukiwanie zaginionej księgi, możemy dopatrywać się opowiedzenia się autora za postawą pierwszą.
Konstanty M. Górski (1862-1909) |
Ale spojrzenie na Bibliomana, już może nie tyle nawet przez pryzmat samej Podróży zimowej Pereca, lecz ogólniej rzecz biorąc, zagadnień nurtujących współczesną literaturę, pozwala dostrzec w noweli Górskiego problematykę wychodzącą poza ściśle polski kontekst historycznoliteracki. Interesująco zrobił to w swym szkicu o Bibliomanie Zbigniew Poznański, zwracając uwagę na motyw alternatywnej wizji dziejów, w tym przypadku dziejów literatury polskiej, przywołując przy tym esej Kazimierza Wyki Wyznania uduszonego, powieść Kazimierza Brandysa Pomysł albo motyw fikcyjnych książek w twórczości Stanisława Lema. W tej perspektywie tym bardziej docenić możemy oryginalność nowelki Górskiego.
* * *
Fikcyjne książki od lat kolekcjonuje Paweł Dunin-Wąsowicz. Właśnie ukazało się nowe wydanie jego unikatowego leksykonu książek wymyślonych, pojawiających się w fabułach innych książek, które obejmuje tym razem jedynie dzieła występujące w literaturze polskiej (Polska Biblioteka Widmowa, Warszawa, 2016). Ponieważ Bibliomana Dunin-Wąsowicz nie odnotowuje, niech niniejsza notatka będzie propozycją do uwzględnienia go w kolejnym wydaniu leksykonu.
Bardzo często książki w książkach, fikcyjne czy prawdziwe, są tylko rekwizytami i niewiele wnoszą do fabuły, czy charakterystyki bohatera. W przypadku Bibliomana (a i Podróży zimowej zresztą również) jest inaczej. Fikcyjna książka jest tu motywem centralnym, wokół którego ogniskuje się cała opowieść. Nie znamy niestety tytułu książki, którą znajduje w nowelce Leonard Sztremer, ani nazwiska jej autora, choć wiemy, że był on młodym oficerem i zginął w powstaniu kościuszkowskim. Sztremer zapamiętał jednak datę i miejsce wydania: Sandomierz 1794, oraz wygląd: tomik był nieduży, wydrukowany koślawymi, źle odbitymi czcionkami na grubym papierze, ot, „broszurka w takiej marmurkowej okładce alla rustica, jak to się je często spotyka w przeszłym wieku.”
Książka zawierała wiersze. Na samym początku „same miłosne pieśni do pasterek. Chloe, Doris, Filon, męki, wdzięki, łona, białe ramiona, zwykły zmysłowy ton XVIII wieku”, dalej jednak szły utwory w tonie coraz bardziej żarliwym, patriotycznym i zaangażowanym, poruszające bieżącą problematykę narodową, aż po Odę do zhańbionej ojczyzny, wiersz dla Kościuszki oraz Pieśń do odrodzonej ojczyzny. Autor wierszy, jak podkreśla Sztremer – to znamienne porównanie – „zaczął był źle, gorzej od Gustawa, ale (…) obudził się jak Konrad.” Znaleziony tomik ratował w opinii Sztremera honor polskiej literatury okresu rozbiorowego, zdominowanej według niego (dość to jednostronna swoją drogą, ocena) przez „kpów”, którym „rozbierają kraj, a oni nic. Ani jeden się nie żachnął”. Jednocześnie odkryta książka pokazywała jak w soczewce, znaną z podręczników i obrazowaną właśnie przemianą Gustawa w Konrada, ewolucję polskiej literatury w XIX wieku, od poezji sentymentalnej i klasycyzującej, do poezji romantycznej, podejmującej coraz śmielej problematykę narodową i społeczną.
Jednak to nie jedyna fikcyjna książka w Bibliomanie. Autorem sześciu innych jest sam Sztremer, który kilka egzemplarzy przedstawia jako rodzaj rekomendacji, anonsując się na zamku książęcym w Józefpolu. „Były to jego własne elukbracye, kupa książeczek w różnobarwnych, wypłowiałych okładkach, drukowanych na szarawej bibule. I to gdzie! w Sanoku, w Wadowicach, w Rzeszowie; dwie tylko nosiły napis: Paryż.”: Pogański grób z epoki kamiennej, odkopany pod Buczaczem przez L.S. ; Najstarsze polskie druki zagrabione bądź zniszczone przez Moskwę ; Nieco wiadomości o Litwie, zaczerpniętych z ustnej tradycyi wiernych synów Polsko-Litwy ; Czy Moskale są Tatarami, napisał Słowianin ; Emigracya polska i jej wszechświatowa misya ; Kilka uwag o znaczeniu Polski w przyszłych ludzkości dziejach.
Tytuły te znakomicie uzupełniają charakterystykę Sztremera, a jednocześnie naśladują tytuły autentycznych, ukazujących się w XIX wieku dyletanckich prac i studiów wydawanych przez podobnych Sztremerowi pasjonatów, erudytów i amatorów. Widzimy tu z typowe zainteresowania tzw. starożytnościami i folklorem oraz historiozofią, przyprawione nutami patriotyczno-mesjanistycznymi. Tytuły te nie przypadły do gustu chłodnemu naukowcowi Gościszewskiemu, „zniecierpliwił się tą literaturą drobiazgową, archeologiczną, pełną dziwacznej historiozofii. Pod okładkami przeczuwał z góry mnogość frazesów, i wszelki brak naukowych faktów. Otworzył jednę z broszur i natrafił na ustęp w którym się autor powoływał na mowę Fenicyan i na hittyjskie plemiona.” Mimo to, tknięty zapewne przeczuciem, przyjął Sztremera.
* * *
Nota bibliograficzna
Nowelę Górskiego można przeczytać w Polona. Ciekawostką jest ortografia tytułu. Otóż w wydaniu pierwszym z 1896 roku „biblioman” jest pisany przez „i”, tak jak współcześnie, zaś w wydaniu drugim, które zakupiłem, z 1925 roku (nakład Gebethnera i Wolffa, tom 88 „Biblioteczki Uniwersytetów Ludowych i Młodzieży Szkolnej”), tytuł pisany jest przez „j”, zresztą zgodnie z obowiązującą, choć nie powszechną w dwudziestoleciu międzywojennym pisownią słów takich jak „bibljoteka” i „bibljoteczny”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz