czwartek, 12 września 2019

Trzeci sektor

W jakimś artykule o roślinach doniczkowych przeczytałem, że „bluszcz może cierpieć z powodu przędziorka chmielowca”. Ponieważ mam w domu kilka bluszczy i chciałbym im oszczędzić cierpień, zagłębiłem się w zagadnienie. Ale niepokój o doniczki był tylko jednym z powodów, dla których zwróciłem uwagę na to zdanie. Od dziecka działał na mnie poetycki urok terminologii naukowej, zwłaszcza botanicznej, zoologicznej, geologicznej. Z jednej z moich pierwszych książek, zatytułowanej Las, autorstwa Elżbiety Burakowskiej pamiętam budzącą mieszaninę obrzydzenia i zaintrygowania, skądinąd częstą w dziecięcym doświadczaniu świata, ilustrację przedstawiającą owady-obrońców lasu, a wśród nich: szczerklinę z gąsienicą sówki choinówki, kłowacza rdzawego, biegacza skórzastego oraz przede wszystkim gąsienicę kapustnika z obrzędami baryłkarza. Okrutny przędziorek chmielowiec przysparzający cierpień bluszczowi i tajemne obrzędy niejakiego baryłkarza – wkraczamy w świat literatury.

Jest to interesujące zjawisko, które Georges Perec, za Francoisem Le Lionnais’em, nazywa „trzecim sektorem”. Obejmuje on „wszystko co istnieje w zapisie – wyjaśnia Perec – a nie jest uznawane za literaturę, chociaż stanowi surowiec i pożywkę dla świata wyobrażonego”. Katalogi broni, rowerów, narzędzi, przepisy kulinarne, stare druki reklamowe, książka telefoniczna. Perec podaje przykład wykorzystania „trzeciego sektora” w praktyce literackiej cytując zdanie ze swojej powieści Życie. Instrukcja obsługi (przekład Wawrzyńca Brzozowskiego): „Komplet 12 dwunastościennych kluczy fajkowych, chromo-wanad, dłuto, klucz płaski (…)”. „W tej wyliczance – mówi pisarz – każda strofa łączy się słowami „roczna gwarancja” i myślę, że jest w tym dużo poezji.”

Osobiście najwięcej takiej poezji znajduję w dziale przyrodniczym „trzeciego sektora”. Nazwy, systematyki, katalogi, specyfika naukowego pisania o świecie roślin, zwierząt, skał i minerałów urzekały mnie od zawsze. Wprawdzie służą one do opisania i wyjaśnienia mechanizmów wszechświata, ale ja od zawsze niejasno dostrzegałem ich dyskretny urok literacki. Pisząc „literacki” mam, tak jak Perec, na myśli dwie rzeczy: potencjał pobudzania wyobraźni oraz możliwości języka, wykorzystywanego tu w celach czysto praktycznych, a przecież mimowolnie ujawniającego przy tym swój poetycki wymiar.

Gdy czytam na przykład takie zdanie: „Okres interglacjalny rozpoczął się po regresji lodowca fazą pierwszą subarktyczną, po niej nastąpiła faza druga borealna, z sosną i dębem, następnie trzecia atlantycka z jodłą i cisem – poczem, po przerwie w serii warstw osadzonych, nastaje faza optimalna klimatu z lipą wielkolistną i klonem tatarskim jako gatunkami drzew panującemi; następnie klimat znów oziębia się i staje oceanicznym w fazie piątej, w fazie szóstej panuje świerk.” wyobrażam sobie jak wyglądało miejsce, w którym właśnie siedzę, tysiące lat wcześniej. Porośnięte niezmierzonym borem, puszczą pełną lip wielkolistnych i klonu tatarskiego. Ani żywej duszy, szumi prastary las. Gdzieś daleko na południu opatulony futrem jelenia kromaniończyk chroni się w jaskini i przy blasku pochodni maluje na ścianach zadziwiające postacie, zwierzęta, obrzędy.

* * *

Wypowiedzi Georgesa Pereka pochodzą z rozmowy: Co pobudza moje bajczarstwo? Z Georgesem Perekiem rozmawiają między innymi Claudette Oriol-Boyer i Harry Matthews, przeł. Anna Wasilewska, „Literatura na Świecie”, nr 11-12/1995. Fragment o epoce lodowcowej pochodzi ze Sprawozdania z działalności Oddziału Krakowskiego P.T.K. za rok 1924 zamieszczony w „Wiadomościach Geograficznych” nr 1-2 z 1925 roku. Oczywiście „obrzędy baryłkarza” to moja własna dziecięca interpretacja błędnie czytanego przez całe lata podpisu pod tą ilustracją, a chodzi oczywiście o oprzędy. Elżbieta Burakowska, Las, ilustrował Jerzy Heintze, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa, 1979.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz