Wytropiła ślady jej obecności w różnych literackich i nieliterackich przekazach, także poza Polską, np. w tekstach Waltera Benjamina. Jan Gondowicz kontynuuje te poszukiwania w swym eseju i odnajduje jeszcze Annę Csillag w powieści Andrzeja Struga Wielki dzień oraz w felietonie Wiktora Popławskiego opublikowanym w „Cyruliku Warszawskim” z 1926 roku. Kwestia zdawałoby się niszowa, okazuje się pasjonować także innych, a literackie ślady obecności „włochaterki”, jak ją nazywa Gondowicz, są co i raz odkrywane.
Na blogu riowang poświęconym literaturze, sztuce, fotografii i historii Europy Środkowej znajdujemy kilka kolejnych. Jeden z nich tu przytoczę, bo pochodzi z nieprzetłumaczonego na polski utworu Aranyidő z 1923 roku, autorstwa węgierskiego prozaika Gyulyi Krúdy’ego, o którego znakomitych opowiadaniach ze zbioru Sindbad już kiedyś pisałem. „W tych dawnych, – wspomina narrator Krúdy’ego – ale niezapomnianych czasach, w których mężczyźni zwykli studiować kobiety z wnikliwością, niczym gatunek wspaniałej rośliny, ogromną wagę przywiązywali do włosów Marii. Było oczywiste, że będą one rosły tak długie, jak włosy Anny Csillag. Ah! Jakże szczęśliwy będzie mężczyzna, którego twarz obmyje pewnego dnia taka jedwabna kaskada!” A kontynuując tę literacką zabawę podzielę się i ja swym odkryciem śladów Anny Csillag w korespondencji Jerzego Stempowskiego.
W 1960 roku Konstanty Jeleński, wówczas redaktor naczelny „Preuves”, zwrócił się do Stempowskiego z prośbą o napisanie krótkiego wstępu do opowiadania Marii Dąbrowskiej Klara i Angelika, którego tłumaczenie chciał w czasopiśmie opublikować. Niechętnie i ociągając się – „nie czuję powołania do takich zadań” – Stempowski rzeczony wstęp napisał i nieoczekiwanie dla siebie wywołał nim wielkie niezadowolenie pisarki. Mało jest miejsc w ich korespondencji, w których objawia się tyle nieporozumienia.
W liście do eseisty z 10 lipca 1960 roku Dąbrowska pisała wprawdzie tylko, że jego tekst wprawił ją w zakłopotanie, że tak w ogóle to jest zaszczycona tym, że Stempowski zgodził się o niej napisać, ale pod tą kurtuazją wyczuwamy, że aż gotowała się z wściekłości. „W tej pełnej atencji notatce – pisała – nie poznaję siebie ani jako człowieka, ani jako pisarza”. „Ośmielam się powątpiewać, czy Pana piękny szkic może kogo zachęcić do pisarki – rumianej, mdłej staruszeczki, w miarę łagodnej, w miarę surowej XIX-wiecznej matrony, zagrzebanej w nikogo nie obchodzącym polskim zaścianku i obcej sprawom czasu, w którym żyje.”
Stempowski wyczuł to niezadowolenie i w liście z 23 października 1960 roku kajał się tak oto: „Pani krytykę mego chapeau przyjąłem z całą skromnością jak naganę zasłużoną i sprawiedliwą. Było to zresztą pomyślane jako reklama towaru, coś w rodzaju „Ja, Anna Csilag”, jeśli Pani jeszcze te ogłoszenia pamięta, które nie musiały być wcale podobne do prawdziwej Anny Csilag, o ile taka w ogóle istniała.”
Porównanie do Anny Csilag przyszło mu do głowy w tym kontekście już miesiąc wcześniej i pojawiło się w korespondencji z Aleksandrem Watem, który również prosił o napisanie wstępu, tyle, że do powieści Teodora Parnickiego Srebrne orły. Mieszkający wówczas w Rzymie Wat pracował dla włoskiego wydawcy Umberto Silvy, który planował wydać serię tłumaczeń polskiej literatury. 9 września Stempowski pisał do niego: „Wstęp do Srebrnych orłów widzę bardzo krótki, 3-4 str. Spiszę się na ten temat z Parnickim, bo chciałbym umaić ten wstęp jakąś anegdotą biograficzną. Uważam mój wstęp tylko za rodzaj reklamy dla nieznanego jeszcze towaru. (…) Napisałem niedawno taki krótki wstęp do opowiadania Marii Dąbrowskiej, które ma się ukazać po francusku. Autorka rozgniewała się na mnie; pisze, że siebie w tej sylwetce wcale nie poznaje. Być może nawet ma rację, ale mój wstęp był tylko etykietką w rodzaju Ja, Anna Csilag, nie zaś portretem, bo poznać ją czytelnicy powinni w jej noweli. Anna Csilag, jeżeli taka w ogóle istniała, też pewnie nie poznawała siebie w etykietkach do środka na porost włosów. Nauczony jednak tym doświadczeniem skomunikuję się z Parnickim.”
źródło: Albertina |
Jerzy Timoszewicz jeszcze przed wydaniem trzytomowej korespondencji Stempowskiego i Dąbrowskiej, podał do druku związane z omawianą sprawą listy obojga pisarzy w „Twórczości”. Komentując je wspominał, że Dąbrowską szczególnie złościła opinia, iż jest kontynuatorką XIX-wiecznej powieści i tradycji Orzeszkowej, że została „zepchnięta do lektury szkolnej”, jak to określił Miłosz. Stempowski wyraźnie unikał podjęcia dyskusji na temat twórczości pisarki i jej własnych sądów o niej. Nigdy nie poruszył tego tematu w swoich tekstach, jeśli nie liczyć eseju Niezdecydowanie pani Barbary napisanego już po śmierci Dąbrowskiej, który jednak jest bardziej tekstem o samym Stempowskim, niż o powieści.
Reklama zamieszczona w czasopiśmie „Świat Kobiet Rekord”, nr 14/1928. |
Tak czy inaczej, odwołanie się do reklamy i przywołanie dawnych czasów, było zdaje się formą załagodzenia powstałego między przyjaciółmi napięcia i próbą obrócenia całej sprawy w żart. Swoją drogą tak zbagatelizowany przez Stempowskiego tekst, w którym porusza on kwestię tradycyjnej roli kobiety ukształtowaną przez wiek XIX, rysuje figurę matki-Polki jako obrończyni tradycji i języka i w obraz ten wpisuje Marię Dąbrowską zdecydowanie się przed tym broniącą, dostarczyłby ciekawego materiału dla odczytania twórczości eseisty przez pryzmat dyskursu feministycznego.
Wróćmy jednak do Anny Csilag. Gdy Jan Gondowicz wspomina o wersie z Traktatu poetyckiego Miłosza, w którym „Annie Csilag rosły, rosły włosy” pisze, że „poetę, rocznik 1911, nawiedziła ta postać chyba nie z głębi własnych wspomnień, lecz raczej z wiersza, który jego przyjaciel Józef Wittlin opublikował niegdyś w jubileuszowym numerze „Wiadomości Lierackich” (nr 35, 1933).”
Stempowski znał już i wiersz Wittlina i Miłosza, ale do niego, urodzonego w 1893 roku, raczej właśnie z głębi własnych wspomnień Anna Csilag przybyła. „Wszystkie dzienniki monarchii habsburskiej – pisał Miłosz w swym komentarzu do Traktatu poetyckiego – umieszczały podobiznę tej dziewczyny z Moraw jako reklamę skuteczności środka na porost włosów. Stosując ten środek wyhodowała włosy sięgające stóp.” Na wszechobecną w prasie końca XIX i początku XX wieku reklamę musiał się więc Stempowski w swych dziecięcych latach wielokrotnie natykać. Potwierdzać się to zdaje zwrócenie się do Dąbrowskiej: „jeśli Pani jeszcze te ogłoszenia pamięta”. Jakaż musiała być siła oddziaływania na wyobraźnię tej osobliwej ulotki reklamowej, skoro piszący ponad pół wieku później pisarz, chcąc dać przykład sloganu reklamowego, wydobywa z pamięci właśnie ten: „Ja, Anna Csillag…”
Można by z pewnością, stosując różne klucze psychoanalityczne czy antropologiczne, sięgnąć do głębinowych przyczyn tej siły. Zrobiła to już zresztą częściowo Kitowska-Łysiak odwołując się w swym tekście najpierw do Złotej gałęzi Frazera i pisząc o magii włosów w różnych czasach i kulturach (nie przypadkiem czarownicom golono głowo – we włosach ukrywały się bowiem, jak wierzono, siły nieczyste), a potem analizując fascynację Brunona Schulza „odwieczną kobiecością”, którą ta „apostołka włochatości” na swój pełen osobliwego erotyzmu sposób uosabiała. Jak twierdzi Jerzy Ficowski, u Schulza Anna Csillag z fetysza seksualnego awansowała do rangi fetysza hierofanicznego i sakralnego. A więc jak to u Schulza – to, co niskie, przyziemne, jarmarczne uległo przekształceniu i uwzniośleniu.
Jednak w przypadku Stempowskiego pojawienie się Anny Csilag w korespondencji z Dąbrowską i Watem jest przede wszystkim sposobem przywołania czasu minionego. Dla ilustracji sprawy bieżącej i zupełnie praktycznej, pisarz podświadomie i odruchowo przywołuje skojarzenie, które stanowić ma dla jego adresatów, rozbitków współczesności, przyjaciół rozdzielonych przez żelazną kurtynę, emigrantów, punkt wspólny, znak z dawnych, szczęśliwszych czasów sprzed kataklizmu wojny. To nie jedyny taki znak, który odnajdziemy w jego tekstach i listach. Najpierw jednak przywołajmy inny utwór.
W opowiadaniu Portret ze zbioru Miasto En rosyjskiego pisarza Leonida Dobyczina, równolatka Stempowskiego, również pojawia się Anna Csilag. Co ciekawe, w przypisie polskiego tłumacza Henryka Chłystowskiego znajdziemy też dodatkowe informacje jej dotyczące: „kobieta dziwo, obdarzona przez naturę bujnym owłosieniem na całym ciele, pokazywała się publicznie w Galicji przed I wojną światową, stanowiąc atrakcję jarmarków, festynów i innych tego rodzaju imprez.” Widać tu jak mit się rozwija i przepoczwarza, bohaterka reklamy nie jest już długowłosą pięknością, lecz owłosionym na całym ciele dziwadłem pokazywanym ku uciesze gawiedzi.
U Dobyczina Anna Csilag sąsiaduje z inną postacią, której podobizny pojawiały się w prasie z przełomu wieków, mianowicie Paulem Krugerem, południowoafrykańskim politykiem, przywódcą burskiego ruchu niepodległościowego i oporu przeciw Brytyjczykom, prezydentem niezależnego państwa Transwal. „Jak zawsze – czytamy u Dobyczina – usiedliśmy. Kot wiercił się na krześle, liżąc się pod ogonem. Ojciec szeleścił stronicami. Maman, zaśmiewając się co chwila, przyszywała podszewkę do spodni. Ja przerzucałam książkę. Anna Csilag, strasznie owłosiona, kroczyła i niosła przed sobą kwiatuszek. Paul Kruger uśmiechał się. To goście ją przynieśli.”
Kitowska-Łysiak interpretuje obecność tego duetu następująco: „Książkę przynoszą goście. Kruger i Anna Csillag są również gośćmi – z innej epoki. Stają się znakami minionego czasu, a w kontekście opowiadania – znakami realnej obecności przedwojennej Europy i carskiej Rosji (imperium austro-węgierskie, wojna angielsko-burska) w świecie sowieckich lat 20. W taki oto ezopowy sposób, odwołując się do, z perspektywy nowego radzieckiego państwa, „obcego elementu”, autor porozumiewa się z określoną grupą czytelników: odwołuje się do ich pamięci o przeszłości. Te właśnie obrazki – monologującej długowłosej piękności, wcielającej groźne procesy wegetacyjne oraz niezależnego, długobrodego egzotycznego władcy o cesarskiej fizjonomii – okazują się najbardziej płodnymi mitologizująco jej wizualizacjami.”
Stempowski znał już i wiersz Wittlina i Miłosza, ale do niego, urodzonego w 1893 roku, raczej właśnie z głębi własnych wspomnień Anna Csilag przybyła. „Wszystkie dzienniki monarchii habsburskiej – pisał Miłosz w swym komentarzu do Traktatu poetyckiego – umieszczały podobiznę tej dziewczyny z Moraw jako reklamę skuteczności środka na porost włosów. Stosując ten środek wyhodowała włosy sięgające stóp.” Na wszechobecną w prasie końca XIX i początku XX wieku reklamę musiał się więc Stempowski w swych dziecięcych latach wielokrotnie natykać. Potwierdzać się to zdaje zwrócenie się do Dąbrowskiej: „jeśli Pani jeszcze te ogłoszenia pamięta”. Jakaż musiała być siła oddziaływania na wyobraźnię tej osobliwej ulotki reklamowej, skoro piszący ponad pół wieku później pisarz, chcąc dać przykład sloganu reklamowego, wydobywa z pamięci właśnie ten: „Ja, Anna Csillag…”
Można by z pewnością, stosując różne klucze psychoanalityczne czy antropologiczne, sięgnąć do głębinowych przyczyn tej siły. Zrobiła to już zresztą częściowo Kitowska-Łysiak odwołując się w swym tekście najpierw do Złotej gałęzi Frazera i pisząc o magii włosów w różnych czasach i kulturach (nie przypadkiem czarownicom golono głowo – we włosach ukrywały się bowiem, jak wierzono, siły nieczyste), a potem analizując fascynację Brunona Schulza „odwieczną kobiecością”, którą ta „apostołka włochatości” na swój pełen osobliwego erotyzmu sposób uosabiała. Jak twierdzi Jerzy Ficowski, u Schulza Anna Csillag z fetysza seksualnego awansowała do rangi fetysza hierofanicznego i sakralnego. A więc jak to u Schulza – to, co niskie, przyziemne, jarmarczne uległo przekształceniu i uwzniośleniu.
Jednak w przypadku Stempowskiego pojawienie się Anny Csilag w korespondencji z Dąbrowską i Watem jest przede wszystkim sposobem przywołania czasu minionego. Dla ilustracji sprawy bieżącej i zupełnie praktycznej, pisarz podświadomie i odruchowo przywołuje skojarzenie, które stanowić ma dla jego adresatów, rozbitków współczesności, przyjaciół rozdzielonych przez żelazną kurtynę, emigrantów, punkt wspólny, znak z dawnych, szczęśliwszych czasów sprzed kataklizmu wojny. To nie jedyny taki znak, który odnajdziemy w jego tekstach i listach. Najpierw jednak przywołajmy inny utwór.
W opowiadaniu Portret ze zbioru Miasto En rosyjskiego pisarza Leonida Dobyczina, równolatka Stempowskiego, również pojawia się Anna Csilag. Co ciekawe, w przypisie polskiego tłumacza Henryka Chłystowskiego znajdziemy też dodatkowe informacje jej dotyczące: „kobieta dziwo, obdarzona przez naturę bujnym owłosieniem na całym ciele, pokazywała się publicznie w Galicji przed I wojną światową, stanowiąc atrakcję jarmarków, festynów i innych tego rodzaju imprez.” Widać tu jak mit się rozwija i przepoczwarza, bohaterka reklamy nie jest już długowłosą pięknością, lecz owłosionym na całym ciele dziwadłem pokazywanym ku uciesze gawiedzi.
U Dobyczina Anna Csilag sąsiaduje z inną postacią, której podobizny pojawiały się w prasie z przełomu wieków, mianowicie Paulem Krugerem, południowoafrykańskim politykiem, przywódcą burskiego ruchu niepodległościowego i oporu przeciw Brytyjczykom, prezydentem niezależnego państwa Transwal. „Jak zawsze – czytamy u Dobyczina – usiedliśmy. Kot wiercił się na krześle, liżąc się pod ogonem. Ojciec szeleścił stronicami. Maman, zaśmiewając się co chwila, przyszywała podszewkę do spodni. Ja przerzucałam książkę. Anna Csilag, strasznie owłosiona, kroczyła i niosła przed sobą kwiatuszek. Paul Kruger uśmiechał się. To goście ją przynieśli.”
Kitowska-Łysiak interpretuje obecność tego duetu następująco: „Książkę przynoszą goście. Kruger i Anna Csillag są również gośćmi – z innej epoki. Stają się znakami minionego czasu, a w kontekście opowiadania – znakami realnej obecności przedwojennej Europy i carskiej Rosji (imperium austro-węgierskie, wojna angielsko-burska) w świecie sowieckich lat 20. W taki oto ezopowy sposób, odwołując się do, z perspektywy nowego radzieckiego państwa, „obcego elementu”, autor porozumiewa się z określoną grupą czytelników: odwołuje się do ich pamięci o przeszłości. Te właśnie obrazki – monologującej długowłosej piękności, wcielającej groźne procesy wegetacyjne oraz niezależnego, długobrodego egzotycznego władcy o cesarskiej fizjonomii – okazują się najbardziej płodnymi mitologizująco jej wizualizacjami.”
Czytelnik Stempowskiego zapewne uśmiechnie się napotkawszy ten zbieg okoliczności. Oto bowiem Paul Kruger pojawia się także w jednym z bardziej znanych esejów Stempowskiego Księgozbiór przemytników. Jego fizjonomię ma przecież król przemytników z karpackiej wioski, do której trafia pisarz w czasie swej wędrówki przez góry jesienią 1939 roku. „Dopiero o zmroku – pisze Stempowski – stanąłem przed znajomą karczmą, należącą do niemłodego człowieka, który z powierzchownością Prezydenta Krugera łączył nieoficjalny tytuł króla przemytników”.
Paul Kruger, źródło: wikipedia |
Znów mamy więc do czynienia z przybyszem z przeszłości, postacią z dzieciństwa. Stempowski wydobył ją ze swej pamięci trzy lata wcześniej, w pierwszym pisanym po zakończeniu wojny liście do ojca, w którym zdawał relację ze swych wojennych losów. O wydarzeniach jesieni 1939 roku pisał: „Przez pewien czas, zagrożeni aresztowaniem, ukrywaliśmy się na wsi u starego szlachcica, gdzie życie było mniej więcej takie jak w czasach młodości naszego dziadunia. Tam przejrzeliśmy miejscowy system nielegalności, zabezpieczyliśmy się od strony władz i wróciliśmy w góry nadgraniczne, by skomunikować się z resztą naszej trzódki. Tam poznaliśmy króla tamtejszych przemytników podobnego do Krugera, prezydenta Transwalu. Syn jego był już doktorem filozofii uniwersytetu praskiego. Pełno tam było świeżych śladów wojny domowej, ale znajomość języka huculskiego ułatwiała nam manewrowanie wśród ludzi”.
Paul Kruger był postacią charakterystyczną. Długobrody, o surowym wyrazie twarzy i władczej postawie był wdzięcznym obiektem dla karykaturzystów i jego wizerunki pojawiały się często w prasie. Niewątpliwie otaczała go atrakcyjna dla ośmio-, dziewięciolatka – tyle miał Stempowski w czasie trwania drugiej wojny burskiej – aura romantycznej przygody dziejącej się na drugim krańcu świata. Ale w rozpolitykowanym domu Stempowskich, przywódca Burów stawiających opór potężnemu imperium dysponował zapewne także znacznym dodatkowym symbolicznym potencjałem. Ślady takiej romantycznej fascynacji odnajdziemy zresztą w życiu i twórczości Stempowskiego i w późniejszych latach. Pasjonowali go Hucułowie, lud niezależny, zachowujący swe zwyczaje i odrębność, oraz starożytni Ligurowie, zamieszkujący góry północnej Italii, długo opierający się potędze Rzymu, którym chciał poświecić jeden ze swych licznych nienapisanych esejów.
List Stempowskiego do ojca pochodzi z 1945 roku, esej Księgozbiór przemytników z 1948. Paul Kruger zmarł ponad czterdzieści lat wcześniej, w 1904 roku, samego zaś państwa burskiego o tej nazwie, zlikwidowanego w 1902 dawno nie było na mapie. Pisząc do ojca z emigracji po kilku latach rozłąki i bezustannej troski o los najbliższych, Stempowski posługuje się znakiem minionego czasu zrozumiałym dla adresata, odwołuje się do ich wspólnej pamięci o przeszłości i do swego dzieciństwa.
* * *
Bibliografia:
Jan Gondowicz, Duch opowieści, Nisza, Warszawa, 2014.
Leonid Dobyczin, Miasto En. Opowiadania, przełożył, posłowiem i przypisami opatrzył Henryk Chłystkowski, Warszawa 1999. (opowiadanie Portret).
Małgorzata Kitowska-Łysiak, „Ja, Anna Csillag...” [w:] Schulzowskie marginalia, red. Małgorzata Kitowska-Łysiak, Lublin, Wydawnictwo KUL, 2007, s. 47-67. (tekst jest także dostępny na stronie brunoschulz.org)
Jerzy Timoszewicz, „Chapeau” Marii Dombrowskiej, „Twórczość” 2003, nr 11. Podane tu przez Timoszewicza do druku listy, a także polski przekład wstępu (chapeau) J. Stempowskiego ukazały się następnie w trzecim tomie listów Marii Dąbrowskiej i Jerzego Stempowskiego Listy, t. 3, 1959-1965 / Maria Dąbrowska, Jerzy Stempowski, oprac., wstępem i przypisami opatrzył Andrzej Stanisław Kowalczyk, Warszawa, Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską; Oddział Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza; Towarzystwo „Więź”, 2010. Opowiadanie Dąbrowskiej z rzeczonym wstępem Stempowskiego ukazało się natomiast w „Preuves” nr 120, 1961.
List Stempowskiego do Aleksandra Wata z 9 września 1960 roku cytuję za wydaniem w „Tekstach Drugich” 1999, nr 1-2.
Czesław Miłosz, Traktat poetycki z moim komentarzem, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2001, s. 12.
List Stempowskiego do ojca z 27 września 1945 cytuję za wydaniem: Jerzy Stempowski, Listy, wybór i red. Barbara Toruńczyk, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2000, s. 132. Zaś esej Księgozbiór przemytników, za wydaniem Jerzy Stempowski, Eseje, Znak, Kraków, 1984.
Liczne materiały na temat Anny Csilag są dostępne na stronie brunoschulz.org
Anna Csilag jest jeszcze u Hrabala (tak przy okazji).
OdpowiedzUsuńJerzy Stempowski pisał też o rodzajach opakowań machorki (omówienie powieści Leopolda Buczkowskiego).
Dziękuję za Krugera bo nigdy tego nie sprawdziłem i wyobrażałem sobie nie wiadomo co.
Podróż JS jesienią 39 to chyba jest kolejny węzłowy element jego biografii, ale to co pojawia się w tekstach jest raczej mocno przetworzone. Wydaje mi się że lepiej tego nie brać zupełnie dosłownie na użytek biografii tj. chyba warto tu podejść z ostrożnością. Ale niezależnie od tego co się działo "naprawdę", to temat granic i przemytników u Stempowskiego jest ważny.
Ale gdzie ten wstęp (chapeau do MD) pióra JS jest po polsku? (jeśli jest?)
Tak czy owak bardzo dziękuję za tekst i pozdrawiam!
BM
Bardzo dziękuję za uwagi i wskazówki! Tekst JS z "Preuves" po polsku, w tłum. Jerzego LIsowskiego podał J. Timoszewicz w "Twórczości" (11/2003) a przedrukowany został w 3 tomie korespondencji M. Dąbrowskiej i J. Stempowskiego (Warszawa, 2010, s. 79-81).
Usuń