czwartek, 29 października 2015

O Bolesławie Baake

W Muzeum Narodowym w Warszawie można oglądać obraz Konrada Krzyżanowskiego zatytułowany Babcia z wnuczkiem pochodzący z 1915 roku. Przedstawia on kilkuletniego chłopca pogrążonego w lekturze trzymanej na kolanach książki oraz siedzącą obok niego ubraną na czarno starszą kobietę. Postanowiłem dowiedzieć się jaką książkę mógł czytać sportretowany chłopiec, ale gdy zacząłem poszukiwania, okazało się, że ubiegł mnie już w tym dawno temu Jan Zieliński, który swe odkrycie przedstawił w eseju zamieszczonym w numerze 11 „Twórczości” z 1989 roku. Otóż była to – jak ustalił Zieliński – Cudowna podróż Selmy Lagerloef, wydana po raz pierwszy w 1907 roku, a w polskim tłumaczeniu Janiny Mortkowiczowej w roku 1910. Świadectwa jej lektury z tego samego mniej więcej czasu dają Czesław Miłosz oraz Karl Popper, a potwierdzenie tego, że młodzieniec właśnie ją czyta, znalazło się w osobliwym i wzruszającym świadectwie opublikowanym w numerze świątecznym londyńskich „Wiadomości” (51/52) z 1955 roku (dostęp tutaj). Jest to wspomnienie o Konradzie Krzyżanowskim pisane w formie poematu, dedykowane żonie „Krzyżaka” Michalinie, autorstwa siostrzeńca malarza – Bolesława Baake – czytającego chłopca z obrazu.


Przyszła do mnie wczoraj karta,
Nieco zniszczona drogą i starta,
Z reprodukcją Krzyżaka obrazu.
Poznałem z daleka, nieomal od razu,
Że pisana była niedawno w Warszawie,
Choć obraz miał datę sprzed pół wieku prawic,
I jakoś szczęśliwie uniknął rabunku, pożogi,
Tym bardziej więc jest mi bliski, wspomnień pełen i drogi.
Tytuł: „Siostrzeniec i matka artysty”.
Dar wielki Krzyżaka, jego czar osobisty,
Kunszt tworzenia,
Jego maestria
Sprawiły, że prosta zazwyczaj materia,
Jak płótno, grunt, farba, nabrała boskiego tchnienia,
I żyje jak płomień wiekuisty,
Który w przyrodzie ruch kolisty
Zamyka, obraca,
I przeszłość do nas młodością, lub choćby wspomnieniem powraca.
Tak obraz ten przenosi mnie w te czasy, w te strony,
Gdy nad książką pochylony
Przed sztalugami Krzyżaka i pod okiem babki,
Odbywałem „Cudowną podróż” na skrzydłach dzikiej gęsi Akki
Z chłopcem szwedzkim, który za sprawą gnoma, domowego malca,
Stał się krasnoludkiem wielkości małego palca
I odbywał tę podróż nie z własnej ochoty,
Lecz raczej za winy, za karę, za psoty.
Dla mnie natomiast podróż ta była pierwszą wielką przygodą,
I za pozowanie grzeczne najmilszą nagrodą.
Toteż, gdy książka dobiegła swych stronic,
Nic ukrywałem żalu; był to bowiem obraz skończony i podróży koniec.
Portret ten, który powstawał tak dla mnie ciekawie,
Jest jeszcze do dziś w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Konrad Krzyżanowski, Babcia z wnuczkiem, 1905,
źródło: Cyfrowe MNW

Bolesław Baake urodził się w 1905 roku w Kijowie. Jego rodzina opuściła Kresy, podobnie jak Krzyżanowscy, a także Stempowscy, Józewscy, rodzina Chomiczów i tysiące innych Polaków – na skutek rewolucji, kolejnych wojen i zmian granic – w 1920 roku. Zamieszkała w Warszawie. W swym wierszowanym wspomnieniu Baake pisze:

„Byłem wtedy w Warszawie, mieszkałem z Krzyżakiem
W jego pracowni, zwanej z warszawska czwartakiem.
Na Koszykowej, róg Mokotowskiej, od frontu schodami,
Gdzie się mieściła cukiernia, słynna swoimi ciastkami”.

W latach 1928-1934 Baake studiował malarstwo w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni Tadeusza Pruszkowskiego, ucznia Konrada Krzyżanowskiego. W latach trzydziestych brał udział w plenerach w Kazimierzu nad Wisłą, będąc jednym z malarzy tamtejszej kolonii artystycznej, tzw. Grupy IV. Po studiach został asystentem w ASP, w pracowni Pruszkowskiego. Wystawiał swe obrazy w Instytucie Propagandy Sztuki oraz w Zachęcie. Tworzył także karykatury i rysunki satyryczne, których kilka zachowało się w zbiorach Muzeum Karykatury w Warszawie.

Po wybuchu II wojny światowej został wywieziony do Związku Radzieckiego. W 1941 roku udało mu się zaciągnąć do Armii Andersa i ewakuować wraz z nią do Persji. W 1945 roku osiadł w Libanie, gdzie pozostał do końca życia, aktywnie działając w środowisku tamtejszej Polonii. W 1947 został kierownikiem Polskiej Szkoły Malarstwa i Rysunku zorganizowanej przez polskie poselstwo w Libanie. Malował i miał indywidualne wystawy, pisywał także na temat malarstwa do polskich periodyków emigracyjnych. Baake chorował na gruźlicę, zmarł w 1963 roku w wieku 58 lat i został pochowany na cmentarzu polskim w Bejrucie. Zgodnie z ostatnią wolą malarza, której realizacja napotkała jednak trudności i dopiero w 2002 roku została wypełniona, kilkadziesiąt jego płócien trafiło do Polski, do Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym.

Bolesław Baake, Kazimierz nad Wisłą, 1950,
źródło: Kazimierz Dolny

Swe napisane w Libanie w połowie lat 50-tych wspomnienie o Krzyżanowskim Baake zadedykował żonie „Krzyżaka”, Michalinie. Po wojnie korespondowali ze sobą. Pamiętając, że Michalina lubiła kwiaty i przez całe życie je malowała, Baake przesłał jej miniaturowy obrazek na desce przedstawiający bukiet w wazonie. Obrazek ten zachował się w zbiorach Zbigniewa Chomicza, podobnie jak kilka przedwojennych studiów portretowych, których reprodukcje zamieszczam poniżej, bo z przedwojennej twórczości Baakego niewiele ocalało.


W swym nostalgicznym poemacie Baake przeplata osobiste impresje z dzieciństwa spędzonego na Kresach, z opisami obrazów Krzyżanowskiego i wspomnieniami o nim. Rozpoczyna tak:

Kijów, Rok – dajmy na to
Dziesiąty naszego stulecia. Jest lato,
Wieczór. Słychać świerszcze w przybudówce.
Turkot dorożki w mieście
I sygnał daleki pociągu gdzieś na Łukianówce.
Przez otwarte okno widać zarys pobliskich topoli.
Jem pierwszy raz w życiu lody –
Są zimne, doskonałe, mimo smaku soli.
Tuż obok, przy naftowej lampie, na tle secesyjnej tapety w irysy czy bratki,
Krzyżak rysuje portret sangwiną mej babki – swej matki.

Jan Zieliński w swym eseju zajął się dokładniej historią tego rysunku, a także wspomnieniami Baakego o kijowskich wystawach Krzyżanowskiego, oraz o portretach Piłsudskiego. Ja zaś przytoczę jeszcze fragment opisujący pracownię na Koszykowej jak ją zapamiętał Baake, oraz barwne grono uczniów i przyjaciół Krzyżanowskiego przewijających się przez nią. Informacja o wiszących na ścianach pracowni obrazach, które zapamiętał malarz, zgadza się z tym co widzimy na fotografiach sprzed 1939 roku, które zamieściłem w jednym z poprzednich tekstów. Wspomina też Baake ostatni obraz Krzyżanowskiego, portret Halinki Słońskiej, porównując go do portretu „infantki hiszpańskiej” i sugerując tym samym, trafnie według Zielińskiego, nawiązanie do malarstwa barokowego.

Więc nie zobaczę pracowni takiej, jaką była,
Gdy pierwszego Sejmu Rzeczypospolitej marszałka gościła,
Gdy przyciągała tłum ludzi wybitnych ze świata sztuki,
Literatury, nauki.

***

Krzyżak był cały malarstwu oddany,
Stale zajęty i zapracowany.
Malował często wieczorem,
Uczniowie więc jego wzorem
Świat sztuki cenili, kochali.
Widywałem ich często gdy wychodzili lub gdy się zbierali.
I dotąd pamiętną jest dla mnie ta chwila,
Gdy usłyszałem „serwus” Mackiewicza Kamila.
Mackiewicz – ilustrator – artysta –
Rysownik – świetny karykaturzysta –
Łączył w sobie wesołość kompana
Z fantazją szlachcica, z gestem gentelmana,
Serce Podbipięty z konceptem Zagłoby –
Kochaliśmy go wszyscy, co do jednej osoby.
Rychtarski Adam, szkoły Krzyżaka sukcesor.
Pruszkowski Tadeusz, akademii późniejszej profesor,
Morawski Eugeniusz, autor „Świtezianki”, baletu,
Miseczka, Mysz, Marylski, Kanarek – najmilsi uczniowie z kompletu,
I wreszcie Dworzak Zygmunt, stary przyjaciel i z Węgier kolega,
Którego zdanie Krzyżak cenił niezmiernie i chętnie przestrzegał.
Ze ścian pracowni, ze sztalug stojących w nieładzie,
Patrzyły na nich bajeczne portrety w barwnej defiladzie.
Więc Madame Dobkin, Janowiczowa,
Portrety żony, matki-staruszki głowa,
Z podpisem : Przyjaciółce od serca na razie”,
Obraz o przejmującym wyrazie.
Portrety pani Mereczki, pani Makowskiej,
Chudzyńskiej Cecylii, hrabiny Ostrowskiej;
Korsaka, pięknego mężczyzny,
Pejzaże z Finlandii, Kaszub, Śląska, Wileńszczyzny,
I ostatni w życiu obraz Krzyżaka, niestety,
Lecz najpiękniejszy – bratanicy poety,
Jak infantki hiszpańskiej, małej dziewczynki,
Portret Słońskiej Halinki.

„Można na koniec postawić pytanie, – pisze Jan Zieliński – dlaczego Bolesław Baake, pisząc w roku 1955 w Libanie swoje wspomnienie o Konradzie Krzyżanowskim, posłużył się formą – dość miejscami amatorskiego – poematu. Odpowiedź tkwi chyba w naturze jego wuja. Z kilku świadectw wiemy, że Krzyżanowski był miłośnikiem i znakomitym recytatorem poezji. Na przykład Eligiusz Niewiadomski wspomina, że kiedy w roku 1900 Krzyżanowski osiadł w Warszawie, skupił wokół siebie gromadę uczniów i „czytywał im wiersze polskich i rosyjskich poetów – albo Przybyszewskiego, który go oczarował dziwnym bogactwem mowy i śmiałością myśli. A czytał doskonale, jak pierwszorzędny artysta, ze wzruszeniem głębokim, przeżywając w duszy wszystko, co śpiewały skrzydlate słowa...”.

Związki Krzyżanowskiego z literaturą są głębsze – obracał się on w środowisku warszawskiej bohemy, przyjaźnił się z poetami, pisarzami, portretował ich, robił ilustracje do „Chimery”, a także był prototypem postaci malarza w jednej z głośniejszych młodopolskich powieści. Ale o tym w kolejnym tekście.

* * *

Bibliografia: Jan Zieliński, Lektura wnuka i portret dziadka, „Twórczość”, nr 11, 1989, s. 120-125. Korzystałem także z biogramu malarza dostępnego na stronie Polskie Cedry – Wspólnota Polska w Libanie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz