Nicholas Shakespeare, biograf Bruce’a Chatwina i edytor jego korespondencji zapytany przez portal Five Books o pięć ważnych dla Chatwina książek, wymienia obok m.in. The Road to Oxiana Roberta Byrona i Podróży do Armenii Osipa Mandelsztama (do obu książek Chatwin napisał entuzjastyczne wstępy) właśnie zbiór opowiadań Borgesa. Według Shakespeare’a Chatwinowi odpowiadała zwięzłość stylu argentyńskiego pisarza, imponowała mu jego erudycja i skłonność do nieoczywistych albo hermetycznych odniesień kulturowych oraz mało znanych czy niemodnych autorów jak Kipling czy Chesterton. Zresztą mniej lub bardziej otwarcie Chatwin przypisywał te cechy samemu sobie i nie miał nic przeciwko temu, by robili to również jego czytelnicy i krytycy.
W 1982 roku wystąpił razem z Borgesem i Mario Vargasem Llosą w programie telewizyjnym stacji BBC 2. Był tym bardzo podekscytowany, czemu dał wyraz w kilku listach do przyjaciół. O Borgesie mówił wtedy przed kamerami: „cudowna w jego pisarstwie jest ta zwięzłość myśli. Mówią, że Borges żyje w świecie imaginacji i snów, ale to stanowi samo centrum życia”. W chwili gdy argentyński pisarz miał wkroczyć na wizję – odnotowuje Nicholas Shakespeare – Chatwin entuzjastycznie zadeklarował: „To jest geniusz. Nie sposób wyruszyć w jakąkolwiek podróż, nie pakując [w plecak] Borgesa. Zabiera się go tak, jak szczoteczkę do zębów”. Borges miał na to odburknąć: „Jak niehigienicznie”.
O ile Vargas Llosa rozczarował wówczas Chatwina swym zaskakującym sztywniactwem i tym, że przybrał rolę pisarza-osoby publicznej, o tyle Borges pozostawił na nim niezatarte wrażenie. „Oczywiście – pisał w liście do Murraya Baila – obydwaj grzecznie trzymaliśmy język za zębami, gdy pojawił się Mag z Buenos Aires, a wszelkie późniejsze próby nawiązania pogawędki utonęły w potoku pięknej XVII-wiecznej angielszczyzny i pięknego wiersza kastylijskiego”.
W dorobku Chatwina znajduje się opowiadanie inspirowane twórczością Maga z Buenos Aires. To Posiadłość Maximiliana Toda, zamieszczona w periodyku “Triquarterly” (nr 46, jesień 1979). Jest to opowiadanie zabawne i sprawnie napisane, ale, jak wiele fragmentów u Chatwina, nieco efekciarskie. Poza tym naśladownictwo Borgesa, obawiam się, ociera się w nim o parodię, nie wiem do końca czy udaną.
Opowiadanie zwodzi czytelnika w kilku miejscach. Początek przynosi wątki mogące sugerować, że będziemy mieć do czynienia z rodzajem political fiction. Oto doktor Estelle Neumann prowadzi badania nad lodowcami i dowodzi niezbicie, budząc tym opory środowiska naukowego, że dymy z paliw kopalnych nie mają żadnego wpływu na ich temperaturę, a więc ewentualne topnienie, zanikanie i w rezultacie globalne zmiany klimatyczne. Nic dziwnego, że rozmaite firmy petrochemiczne i lotnicze zwracają uwagę na jej badania, spiesząc z hojnym wsparciem finansowym. Swoją drogą interesująca aktualność w opowiadaniu sprzed czterdziestu lat.
Szybko jednak okazuje się, że nie w tym kierunku będzie zdążać opowieść. Uwaga narratora skupia się bowiem na pewnej mało znanej książce (fikcyjnej) zatytułowanej Patagonia Researches (Helsinki, 1939) autorstwa fińskiego badacza Vaino Mustanoja (fikcyjnego) i opisanej w niej nieznanej kartografom dolinie w Patagonii (fikcyjnej). Narrator wyrusza na jej poszukiwanie. Warto zauważyć, że w tym miejscu Chatwin parodiuje sam siebie, opisując napotkane po drodze okazy flory i fauny i popisując się ich łacińskimi nazwami (autentycznymi). Gdy trafiamy do znajdującej się w tajemniczej dolinie tytułowej posiadłości, okazuje się ona istną Wunderkammer. Narrator powiada: „spisy inwentarza nie stanowią ciekawej lektury, ograniczę się więc”, ale bynajmniej się nie ogranicza i przez trzy bite strony taki spis nam przedstawia. Tu widać jawne naśladownictwo już nie samego Borgesa, ale cenionego przezeń pisarza angielskiego sir Thomasa Browne’a (1605-1682) i jego dzieła Museum Clausum or Bibliotheca Abscondita, o którym zresztą niedawno pisałem. W tym miejscu następuje kolejny zwrot akcji, pojawia się wątek nazistów uciekających po wojnie do Argentyny oraz narracyjne zapętlenie, którego szczegółów jednak już nie zdradzę, jeśli ktoś po opowiadanie Chatwina chciałby sięgnąć.
Shakespeare przywołuje na koniec, choć nie wiem czy nie jest to pewnym nadużyciem, opis halucynacji jaką przeżył Chatwin w końcowej fazie choroby. Widział w niej stado szklanych koni roztrzaskujących się w galopie i nieskończoną bibliotekę, w której książki zamieniały się w kwiaty. „To było jak z Alef Borgesa” – miał powiedzieć.
Zupełnie inny stosunek do Borgesa ma amerykański pisarz i podróżnik Paul Theroux, zresztą zaprzyjaźniony z Chatwinem autor wspomnienia o nim i wstępów do jego książek. U Chatwina znajdujemy ślady fascynacji i inspiracji Borgesem zarówno w twórczości jak i w pisarskiej autokreacji, Theroux zaś jest pisarzem zupełnie innego rodzaju. Stanowi poniekąd przeciwieństwo Chatwina, nie popisuje się erudycją, jest raczej sceptykiem niż entuzjastą. Chatwina pochłaniał żywioł opowiadania historii, interesowały go przede wszystkim opowieści, nieważne czy prawdziwe czy zmyślone, co było zresztą wielokrotnie przyczyną kontrowersji i nieporozumień wokół jego twórczości. Theroux natomiast skupia się na obrazach. Jak sam stwierdził: „najbardziej zawsze ceniłem pisarstwo wizualne”. Jest absolutnym paradoksem, że przy tych upodobaniach i założeniach literackich, Chatwin dążył do zwięzłości oraz maksymalnej kondensacji, natomiast książki Theroux są przegadane i mają po pięćset i więcej stron objętości. W każdym razie to nie opowieści je głównie wypełniają, lecz właśnie obrazy i ludzie, portrety i sytuacje. Odniesienia kulturowe czy refleksje ogólne pojawiają się tylko o tyle, o ile są niezbędne, czy wynikają ze szczególnej logiki podróżowania.
W takim tonie opisuje Paul Theroux w książce Stary ekspres patagoński, będącej zapisem podróży odbytej w 1978 roku przez oba kontynenty amerykańskie, swe spotkania z Borgesem. W Theroux nie ma chatwinowskiej egzaltacji, ale nie ukrywa, że zawsze chciał spotkać Borgesa, tego, jak pisze, „ekscentrycznego geniusza”. Zaczęło się tak:
„Nazajutrz, późnym popołudniem telefon zadzwonił.
- Borges chce się z tobą spotkać
- Wspaniale – odparłem – kiedy?
- Za piętnaście minut.”
Theroux jedzie więc metrem do stacji Plaza General San Martín i odnajduje dom Borgesa przy ulicy Maipú. Razem z nim wchodzimy do spowitego mrokiem mieszkania niemal zupełnie pozbawionego mebli, z lśniącym czystością parkietem. Wszystko tu jest dostosowane do egzystencji niewidomego już od wielu lat pisarza. Na ścianach wiszą ryciny Piranesiego. „Najbardziej borgesowska była Piramida Cestiusa, która mogła – jak pisze Theroux – ilustrować Fikcje samego Borgesa”. No i oczywiście księgozbiór, który stanowił „różnorodną mieszaninę”. Pisarze toczą rozmowy o bieżącej sytuacji w Argentynie, o historii amerykańskiego Południa, ale przede wszystkim o literaturze. Theroux proponuje Borgesowi, że będzie jego lektorem.
G. Piranesi, Piramida Cestiusa, akwaforta, 1756, źródło: Galleria Trincia |
Dwie rzeczy uderzyły mnie w tych rozmowach szczególnie. Po pierwsze skromność Borgesa w odniesieniu do własnej twórczości. Gdy na samym początku wizyty Theorux mówi, że pochodzi z Nowej Anglii, a Borges wyraża zachwyt dla tamtejszego genius loci, który miał zrodzić Melville’a, Thoreau, Emersona, Hawthorne’a i Longfellowa, Theroux zaczyna cytować wiersz Borgesa o jego podróży odbytej w 1967 roku. Ten jednak przerywa mu z niecierpliwością, „poruszając dłońmi, jakby potrząsał kostkami. Nie chciał rozmawiać o swoich dziełach. Był niemal lekceważący”. I nie jest to, mam wrażenie, skromność fałszywa czy kokieteria. Borges sprawia wrażenie autentycznie niezainteresowanego komplementami ani egzegezą własnej twórczości. Woli rozmawiać o innych pisarzach, o ulubionych powieściach, opowiadaniach i wierszach.
I to jest druga rzecz, która mnie w opisie tej wizyty zauroczyła – jakże on potrafi się zachwycać literaturą! Osiemdziesięcioletni, niewidomy pisarz z młodzieńczym entuzjazmem reaguje na czytane sobie fragmenty. „To jest znakomite” – wykrzykuje co chwila – „jakież to piękne!, „zachwycające” – wzdycha, albo przerywa czytającemu i dopowiada kolejne fragmenty, recytując je z pamięci. W tym portrecie Borgesa udało się Paulowi Theroux naszkicować piękny obraz oddziaływania literatury i roli jaką może ona pełnić w naszym życiu, niezależnie od tego, czy się jest zwykłym czytelnikiem, czy tak wybitnym jak Borges.
Na koniec zostawiłem pisarza, który z Borgesem dzielił profesję wykonywaną poza twórczością literacką czyli bibliotekarstwo. Do tej wspólnoty zawodowej nawiązał Robert Philips z “Paris Review” pytając Philipa Larkina, bo o niego tu chodzi, w wywiadzie przeprowadzonym w 1982 roku: „Czy obok Jorge Luisa Borgesa jest pan jedynym współczesnym poetą wśród bibliotekarzy? Czy słyszał pan o innych?”.
„Borges? A kto to taki?” – odpowiedział Larkin.
* * *
Bruce Chatwin, Anatomia niepokoju. Pisma wybrane 1969-1989, pod red. Jana Borma i Matthew Gravesa, przeł. Krzysztof Puławski, Świat Książki, Warszawa, 2012.
Bruce Chatwin, Pod słońcem. Listy, wybór i redakcja Elizabeth Chatwin i Nicholas Shakespeare, przeł. Jolanta Kozak, Warszawa, 2012.
Paul Theroux, Stary ekspres patagoński. Pociągiem przez Ameryki, tłum. Paweł Lipszyc, Czarne, Wołowiec, 2016 (Seria: Orient Express).
Borges? A kto to taki? Z Philipem Larkinem rozmawia Robert Philips, przeł. Anna Arno, „Literatura na Świecie” 2011, nr 3-4, s. 331-354.
Wykorzystałem fotografię przedstawiającą Borgesa siedzącego w Biblioteca Nacional z 1971 roku autorstwa Eduardo Comesaña, źródło: Museo Nacional de Bellas Artes, Buenos Aires, Argentina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz