sobota, 10 lutego 2018

Pochwała lotnictwa

Tę niewielką książeczkę wypatrzyłem w ofercie internetowej jednego z warszawskich antykwariatów. Spodobała mi się okładka, a że o Edwardzie Słońskim już tu dwukrotnie pisałem, książkę zakupiłem. Według Andrzeja Romanowskiego, autora biogramu Słońskiego w Polskim Słowniku Biograficznym, poemat Na gwiezdnym szlaku był pierwszą w polskiej poezji pochwałą lotnictwa. Pochwałą wyrażoną, przyznajmy, przy użyciu rymów dość częstochowskich, jak: „krzynę – maszynę”, „chwyta – kopyta”, albo „potu – lotu”. Słońskiego ominęły wszelkie awangardowe pokusy i w początku lat dwudziestych pisał dalej w manierze postromantyczno-asnykowskiej, w której powstały jego najbardziej znane wiersze z przełomu wieków. Zresztą poemat Na gwiezdnym szlaku był skierowany również do dzieci i młodzieży, miał wymiar edukacyjno-wychowawczy, a w tym gatunku pewne konwencje pozostają niezmienne do dziś.


Edward Słoński, warszawski bon vivant, gwiazda cyganerii, przyjaciel Miriama-Przesmyckiego, Franca Fiszera i Konrada Krzyżanowskiego, był też zagorzałym socjalistą i dzieckiem epoki pozytywizmu, dlatego nie przypadkiem istotnym motywem tego utworu jest awans społeczny. Bohater poematu to niejaki Hołoda, prosty chłopak ze wsi, „z chłopskiej chaty pod lasem, nie szlacheckiej zagrody”, marzący o samolotach i lataniu. Częściowo dzięki przypadkowi, albo, jak kto woli, przeznaczeniu, częściowo zaś dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu, udaje mu się to marzenie spełnić i zostaje pilotem.

To jednak tylko jeden z wymiarów utworu. Jak na wiersz mający stanowić pochwałę lotnictwa zaskakująco niewiele się tu mówi o samolotach i pilotowaniu, niewiele o fascynacji techniką, za to dużo mamy snów i widziadeł. W ostatnich kilku zwrotkach lot Hołody zamienia się zupełnie w jakąś fantazyjną podróż do księżyca, gdzie pojawia się Pan Twardowski, aniołowie i wizje z dzieciństwa. W gruncie rzeczy bowiem jest to poemat o podróży, która każdego z nas, prędzej czy później czeka, a Słoński gdy go pisał, musiał już zapewne tę podróż przeczuwać. Poemat został wydany rok po jego śmierci.

Znajdziemy tu charakterystyczne dla twórczości poety motywy: podziw dla wojska i patriotycznego czynu, doświadczenia wojny i odzyskania niepodległości, echa legendy ułańskiej i legionowej. Są też autocytaty z dawniejszej twórczości Słońskiego: „kwitnie skromnie rozmaryn / biegnie konik cisawy”. Mamy też obrazek zdradzający zawód poety, któremu zawdzięczał przezwisko „dekadentysty”. Hołoda w pewnym momencie zostaje zatrudniony przy sprzątaniu hangaru i czytamy, że: „jego to pracy / sukces był oczywisty / że ten hangar wyglądał / niczym salon dentysty”. Jest też w poemacie kilka ciepłych słów o Warszawie, chociaż przed przytłaczającym zgiełkiem miasta Hołoda ucieka, oraz liryczne zwrotki, które przywodzą mi na myśl czytanki z dzieciństwa.

W dymach wiosny błękitnych,
W złotym smętku jesieni
Żuraw skrzypiał pod oknem,
Świerszcz ukryty grał w sieni.

Dużym walorem tej niewielkiej książeczki jest, jak już wspomniałem, jej opracowanie graficzne. Autorem projektu okładki oraz ilustracji towarzyszących tekstowi jest Kamil Mackiewicz (1886-1931), polski grafik, rysownik i karykaturzysta, najbardziej chyba znany jako twórca plakatu „Hej kto Polak na bagnety!” z okresu wojny polsko-bolszewickiej, oraz autor (wspólnie ze Stanisławem Wasylewskim) historyjki obrazkowej Przygody Szalonego Grzesia (Lwów, 1919) uważanej za pierwszy polski komiks.

* * *

Edward Słoński, Na gwiezdnym szlaku, Wydawnictwo Ligi Obrony Powietrznej Państwa. Nakład i druk Zakładów Wydawniczych M. Arct w Warszawie, 1927. Książka jest też dostępna w Chełmskiej Bibliotece Cyfrowej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz