wtorek, 13 lutego 2018

O żółwiach

Żółw pojawia się już u samych źródeł cywilizacji i jej najważniejszych wytworów: pisma oraz literatury. Chińczycy jeszcze przed wynalezieniem papieru pisali na skorupach żółwi. Borges w Zoologii fantastycznej przytacza legendę chińską o stworze nazywającym się T’an-kuej, prażółwiu, stworzonym z wody i ognia, albo, jak twierdzili niektórzy, ze światła gwiazd z konstelacji Strzelca, na którego grzbiecie wyryty został traktat kosmiczny pod tytułem Hung-fan (Reguła ogólna). Tym traktatem miał się kierować sprawiedliwy cesarz Jü, gdy dwadzieścia dwa wieki przed erą chrześcijańską podzielił swój kraj na dziewięć prowincji. Borges wzmiankuje przy tym (niestety błędnie klasyfikując żółwia jako płaza), że Chińczycy odnajdują w żółwiach model Wszechświata, a z racji ich długowieczności, zaliczają je do zwierząt uduchowionych, obok jednorożca, smoka, tygrysa i feniksa, i wróżą z żółwich skorup. W tradycji europejskiej żółw pojawia się u źródeł poezji w starożytnej Grecji.


Skorupa żółwia na greckiej monecie z VIII-VI w. p.n.e.,
Joachim Lelewel, Album rytownika polskiego, Poznań, 1854,
źródło: Polona

Z żółwiej skorupy była ponoć zrobiona siedmiostrunowa lira, na której grał pierwszy poeta liryczny Terpander, żyjący w VII wieku p.n.e. Poetycki obraz tych początków dał Osip Mandelsztam w wierszu Wśród wzgórz Pierii… z 1918 roku. W jego trzeciej zwrotce czytamy:

Żółw-lira cały gubi się wśród żwiru,
Nie może zdobyć się na żywszy ruch
I oto leży, i w słońcu Epiru
Grzeje swój złoty i wydęty brzuch.
Ach, któż takiego przewróci pieściwie,
Jakiż sennego przyhołubi trzpiot?
On we śnie czeka na Terpandra tkliwie,
Przeczuwa senny suchych palców lot.

Wizja Mandelsztama, tak pięknie zinterpretowana przez Ryszarda Przybylskiego, o czym już wspominałem tutaj, pokazuje moment, w którym lira jeszcze jest żółwiem, Terpander jeszcze nie wydobył z niej pierwszych tonów – jesteśmy świadkami samych narodzin poezji greckiej. Ale każdy czas rodzi swoje interpretacje. Czy obraz żółwia czekającego na „trzpiota”, który przerobi go na lirę nie wydaje nam się dwuznaczny? A co jeśli spojrzeć na niego z pozycji żółwia? Dostrzeżemy może wtedy również metaforę eksploatacyjnego nastawienia cywilizacji do świata przyrody i traktowania go, nomen omen, instrumentalnie. Dziś, kiedy jesteśmy świadomi katastrofalnych skutków ludzkich działań względem natury, a także kiedy coraz więcej wiemy o świecie zwierząt, możemy spojrzeć na obraz Mandelsztama nieco inaczej.

Żółwie na chińskim manuskrypcie z VIII wieku, źródło: Gallica

Losy żółwia ilustrują ekspansywne, eksploatacyjne, niszczycielskie zorientowanie cywilizacji wcale nieźle. W londyńskich esejach Virginii Woolf żółwie sprzedawane z wózka na Oxford Street niczym kartofle czy garnki przez obwoźnego handlarza, mogą być odczytane jako metafora brytyjskiej ekspansji imperialnej, ale i całej cywilizacji zachodniej, w której wszystko staje się towarem na sprzedaż. W XIX wieku żółwie, podobnie jak dziesiątki innych gatunków zwierząt (bizony, wieloryby, dorsze) zaczęto zabijać i wykorzystywać w celach konsumpcyjnych na skalę przemysłową, nie mającą już nic wspólnego z zaspokojeniem podstawowych potrzeb i zapewnieniem ludzkim społecznościom przetrwania.

Henry Nicholls w książce Galapagos. Historia naturalna pisze o trwających dwa stulecia „rzeziach na niespotykaną skalę” i „wstrząsających żniwach”. Skorupy, mięso, tłuszcz znajdowały wszechstronne zastosowanie. Na przykład jako balast na okrętach. Narrator Justyny pierwszej części Kwartetu Aleksandryjskiego L. Durrella cytuje w pewnym momencie fragment z fikcyjnej, odgrywającej w powieści ważną rolę, książki niejakiego Arnautiego zatytułowanej Moeurs: „W dawnych czasach załoga statków żaglowych, gdy potrzebowała balastu, wypełniała ogromne beczki żywymi żółwiami, zebranymi na wybrzeżu. Te, które zniosły podróż w tak okropnych warunkach, sprzedawano jako domowe zwierzątka, lubiane przez dzieci. Gnijące ciała pozostałych wyrzucano do wody w portach Indii. Wiedziano przecież, że w kraju, skąd je zabrano, znajdzie się zawsze dość żółwi”.

Zupa żółwiowa stała się w połowie XIX wieku przysmakiem na francuskich stołach. Serwuje ją bohaterka opowiadania Karen Blixen Uczta Babette, jest ona też pozycją w menu czarnej uczty wydanej przez bohatera Na wspak J. H. Huysmansa. W powieści tej mamy zresztą jeszcze inny, o wiele bardziej wyrafinowany w swym dekadenckim okrucieństwie obraz wykorzystania żółwia. Po szczegóły odsyłam do tego świetnego skądinąd, a zapomnianego dzieła.

Żółw w paryskiej restauracji, „Illustration” 27/12/1873,
źródło: Project Gutenberg

Nic dziwnego, że literatura w końcu udzieliła głosu żółwiowi. W niezwykłym poemacie Aleksandra Wata Żółw z Oxfordu słyszymy skargę:

„Krew, krwi, krwią – powtarzał żółw, nie mógł widać przestać. – Mało nażłopałeś się
krwi moich kuzynów? wybierając ich pełnymi garściami z sitowia
nad rzeką Ili, tłukąc i miażdżąc wałkiem na nieheblowanym stole
w garkuchni Promkombinatu, gdzie pomagałeś chamce kucharce
podkradać żywność. Tryskała ci w oczy krew moich braci,
ochlapywała twarz, twój złachmaniony przyodziewek, broczyłeś
we krwi ich, a ciągle ci jej za mało.
Ciągle wam jej za mało
Ciągle za mało. Za mało...”

Skarga ta pojawia się zresztą w szczególnym kontekście, który Wat doprecyzowuje w przypisie do tego wiersza. Chodzi o przeżycia wojenne poety w Kazachstanie, gdzie trafił w wyniku wiadomego starcia dwóch totalitaryzmów i gdzie panował terror, głód i „król tyfus”. Kontekst ten, swoją drogą, kieruje uwagę na kolejne niechlubne aspekty naszej cywilizacji...

Ale wróćmy do obecności żółwia w literaturze. Jego kariera na tym polu, podobnie jak w rozleglejszym świecie mitów i symboli różnych wieków i kultur jest imponująca, a źródłem tego zjawiska jest wielość żółwich przymiotów oraz pewna szczególna osobność w królestwie zwierząt, która od początków cywilizacji ludzkiej pobudzała wyobraźnię. W dwudziestowiecznej poezji postać żółwia pojawia się zaskakująco często. Cały cykl wierszy poświęcił żółwiom D.H. Lawrence. Także oboje polskich noblistów ma na swoim koncie wiersze, w których żółw jest obsadzony w głównej roli. I u Szymborskiej (Sen starego żółwia) i u Miłosza (Żółw), choć z różnych perspektyw, figura żółwia służy, przez podkreślenie przepaści między światem ludzkim i zwierzęcym, filozoficznym rozważaniom nad kondycją ludzką oraz pojęciami czasu i historii.

Właściwe żółwiowi chowanie się do skorupy może być źródłem metafory introwertyczności, albo usunięcia się z oczu świata, jak u Montaigne’a, który na starość deklaruje w księdze O próżności: „Jestem człowiekiem aż nadto towarzyskim; zda mi się słuszne wszelako, abym obecnie usunął oczom świata mą nędzę i hodował ją samotnie; abym się zwinął i zaniknął w skorupie jak żółw; abym się nauczył patrzeć na ludzi, nie czepiając się ich.” Powolność żółwia, skłoniła Waltera Benjamina do uczynienia go towarzyszem paryskiego flâneura w Pasażach, o czym pisałem wcześniej tutaj. Zaś upór i niezachwiana dążność do celu, sprawiły z kolei, że żółw pojawił się już w starożytności w bajkach Ezopa, czy w ilustrującej słynny paradoks opowieści Zenona o żółwiu i Achillesie, która tak fascynowała Borgesa.

Wreszcie długowieczność żółwi, by już kończyć tę wyliczankę, zainspirowała Jerzego Stempowskiego do napisania Pamiętnika żółwia morskiego, którego zresztą niestety, jak wielu innych projektów, nie dokończył. Znamy go jedynie ze wzmianki w liście do Marii Dąbrowskiej z 23 lutego 1953 roku. „Zastałem tu kartkę od ciotki Felicji z Krakowa i od Czekana z Poznania, od których nie miałem od wielu lat żadnej wiadomości, chyba tylko przez Ojca, ubocznie. Taka rzadkość listów przypomniała mi pamiętnik żółwia morskiego, który zacząłem kiedyś pisać pod wrażeniem pary żółwi widzianych w zoologicznym ogrodzie w Berlinie. Z ich przyrostu wagi wynikało, że musiały mieć po 800 lat, a być może były nie o wiele młodsze. Leniwe ponad wszelki wyraz, zapisywały w moim pojęciu po kilka zdań co 50 lat. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby po zburzeniu ich pomieszkania spłynęły do morza i wróciły gdzieś na Antyle, skąd niesione prądami morskimi odwiedzałyby czasami stary świat. Niestety my tego nie potrafimy”.

Stempowski trochę przesadził z wiekiem żółwi. W rzeczywistości, najstarsze osobniki z gatunku Aldabrachelys gigantea dożywają 250 lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz