wtorek, 19 lipca 2022

Żaby i platany na Narbutta

Idąc na południe od Pola Mokotowskiego i skręcając z ulicy Boboli w Narbutta zauważa się zaskakującą zmianę w drzewostanie. Dominujący dotąd kasztanowiec ustępuje miejsca platanowi. Cały odcinek ulicy Narbutta do alei Niepodległości został gęsto obsadzony tymi charakterystycznymi drzewami o nagich pniach i cienkiej korze koloru szarokremowego, których rozłożyste korony tworzą latem wspaniały cienisty baldachim. „Platan – pisze Maria Ziółkowska w swych Gawędach o drzewach – nie należy do drzew powszechnie w Polsce znanych. Nic dziwnego. Spotkać się z nim można niemal wyłącznie w parkach i ogrodach botanicznych.” W wielkich miastach Europy: Londynie, Paryżu, Rzymie, Budapeszcie platan był od dwóch stuleci ulubionym drzewem alejowym. W Polsce sadzony rzadko, gdyż jak pisał B. Gałczyński w dziele Drzewa liściaste, leśne i alejowe, (Piaseczno, 1928) źle znosi, zwłaszcza w młodym wieku, mroźne i długie zimy. Platany na Narbutta zdają się zatem być na warszawskim gruncie pewnym novum.

W swych przechadzkach po okolicach Berna Jerzy Stempowski podążał często wysadzaną platanami aleją Muristalden biegnącą za mostem Nydeck wzdłuż stromego brzegu Aary. „Widok tych wspaniałych drzew – pisze eseista w Ziemi berneńskiej – kieruje nasze myśli ku tradycjom klasycznym ściśle z nimi związanym. Platan, drzewo śródziemnomorskie, dotarł na północne stoki Alp w końcu XVIII wieku wraz z nawrotem mody na starożytność klasyczną. W epoce tej rewolucja francuska obwieszczała swą wiarę w mądrość republikańskich instytucji Aten i Rzymu. (…) Wiek akademii i towarzystw naukowych żywił, rzecz jasna szczególną cześć dla Akademii Ateńskiej, najsławniejszego wzoru tego rodzaju instytucji. Platan zaś był drzewem na wskroś akademickim. To pod platanem nauczał Sokrates. Platanowy gaj otaczający Akademię Ateńską zdobył wielką sławę już w świecie starożytnym. (…) Wielcy wodzowie, aby sprawiać wrażenie wykształconych, sadzili platany. Marcjalis przekazał nam wieść o jednym z takich drzew, które między bitwami posadził osobiście Juliusz Cezar niedaleko Kordoby w Hiszpanii.” 

Platany na Narbutta należą do gatunku Platanus acerifolia (platan klonolistny). Są to drzewa żywotne i długowieczne. Osiągają wysokość do trzydziestu metrów i jeśli mają dużo słońca i ciepła oraz unikną zakażenia grzybem Gloeosporum nervisequum niszczącym wiosną liście, mogą osiągnąć bardzo sędziwy wiek, nawet do czterystu lat.

„Po wojnie – czytamy w znakomitej publikacji Drzewa Warszawy – gatunek ten był u nas spotykany dość rzadko, stanowił więc nie byle jaką ciekawostkę. Platany sadzone były, tak jak większość drzew w tamtych latach, przez Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Ogrodniczych, a pochodziły z tzw. szkółek miejskich. Już wtedy wskazywano je jako drzewa dobrze rosnące w mieście, jednak niepasujące do otaczającego krajobrazu ze względu na swój „charakter fizjonomicznie obcy”. Standardy piękna się zmieniają i aktualnie drzewa te są spotykane w Warszawie wyjątkowo często. W Warszawie nie spotkamy jednak starych platanów. Większość to młode nasadzenia, choć zdarzają się nieco starsze egzemplarze, głównie w parkach (np. w parku Ujazdowskim czy parku Praskim).”

Okazuje się więc, że obsadzenie platanami ulicy Narbutta było częścią szerszego projektu wykorzystania tych drzew w procesie zazieleniania Warszawy i innych polskich miast. W latach 2015-2017 szpalery platanów stanęły wzdłuż rewitalizowanej wówczas Świętokrzyskiej oraz w kilku miejscach na Kabatach. Niestety w lipcu zeszłego roku pojawiły się informacje, że drzewa zaatakował grzyb Apiognomonia veneta, wywołujący antraktozę, czyli plamistość zgorzelową, groźną chorobę objawiającą się wysychaniem i brązowieniem, a w rezultacie opadaniem liści już wiosną. Szczęśliwie jednak chyba Narbutta ominęła ta przypadłość, drzewa wyglądają zdrowo i dorodnie. Wyobrażam sobie tę ulicę za trzy dekady, ocienioną potężnymi, sięgającymi wysoko ponad dachy kamienic platanami, niczym w alei  Andrássyego w Budapeszcie.

Na rogu Narbutta i alei Niepodległości wznosi się solidny, kilkupiętrowy gmach domu akademickiego zwanego „Sabinkami”. W swym wspomnieniu o Karolinie Beylin, pisarce, dziennikarce i varsavianistce, J. W. Gomulicki wzmiankuje, że na jego miejscu przed wojną był staw, najpewniej dawna glinianka. Przemiany jakim ulega miasto są zadziwiające, a opowieści o nich pobudzają wyobraźnię. Beylin, która w 1935 roku wprowadziła się do zbudowanej naprzeciwko kamienicy przy Włodarzewskiej 8 (tak się wówczas nazywał odcinek obecnej al. Niepodległości od ulicy Rakowieckiej do Madalińskiego) wspominała staw na łamach „Stolicy” w 1960 roku: „Naprzeciw naszego nowoczesnego domu znajdowały się dwa domki żywcem przeniesione z zapadłego prowincjonalnego miasteczka. Parterowe, choć murowane, zasługiwały raczej na nazwę chałupek niż domów stolicy. Od rogu Narbutta dzielił je staw, w którym w księżycowe noce kumkały żaby”.

Być może był to ten sam staw, który Stanisław Krencik (ps. „Stasiek”), mieszkający jako dziecko w latach trzydziestych w domu przy sąsiedniej ulicy Madalińskiego, wspomina w nagraniu zdeponowanym w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego: „obok chata – jak to nazywaliśmy – na kurzej stopce. Drewniana chatka przy stawie, po którym pływały kaczuszki, strzechą kryta i mieszkała dwójka staruszków. Tak wyglądała część najbliższa domu, w którym się chowałem.”

Fragment planu Warszawy z 1934 roku, źródło: Polona

Artykuł z „Expressu Porannego” z 1936 roku zatytułowany ironicznie „Rozkosze” nowego Mokotowa mówi jednak nie tyle o stawie, co o „nigdy nie wysychającym bagnie na skrzyżowaniu ulicy Włodarzewskiej i Narbutta służącym dwom pobliskim ruderom za zbiornik wszelkich nieczystości i odpadków, zatruwającym powietrze w całej okolicy.” „Express” był wyraźnie cięty na mokotowskie „stawy”. W numerze 105 z 15 kwietnia 1936 roku w artykule Rośnie wielki Mokotów pisał: „Na Różanej, Wiśniowej, Włodarzewskiej parę miesięcy temu słały się oparzeliska, glinianki, śmietniki i parowy, stawy śmierdzące z daleka.” Zaś dwa tygodnie wcześniej (nr 88, 28 marca 1936) opisywał dwie duże glinianki przy ulicy Odolańskiej, nazywając je „Morskimi Okami”, „koszmarnie malowniczymi” – „ich strome ściany usłane są białem kwieciem odpadków papierowych, na ich dnie jak wstrętne oczy potwora dremią dwa kręgi wodne, zielonkawe, smrodliwe.” Swoją drogą ironicznie tu użyta nazwa „Morskie Oko” przyjęła się po wojnie dla stawu przy ulicy Dworkowej, a za nim dla całego parku położonego między Puławską a Spacerową i Belwederską.

W drugiej połowie lat trzydziestych na Włodarzewskiej, jak pisze Jerzy S. Majewski, zachodziły szybkie zmiany. „Ulica stała się fragmentem planowanej przez prezydenta Starzyńskiego wielkiej trasy N-S (północ-południe) i zmieniła nazwę na aleję Niepodległości. Do września 1939 r. wzdłuż ulicy zbudowano nowe chodniki, jezdnie, a nawet wytyczono ścieżkę rowerową. Obsadzono też ulicę szpalerami drzew. Zmiany te obserwowała ze swego okna Karolina Beylin: „Jedne po drugiej znikały rudery i chałupki. Place po nich pozostałe otoczono parkanami i rozpoczęła się budowa nowych domów. Przyszła kolej i na malowniczy staw na rogu Narbutta. Osuszono go, skazawszy żaby na śmierć jako ofiary rodzącego się nowoczesnego miasta.””.

* * *

Korzystałem z:

Paweł Dunin-Wąsowicz, Ewa Kalnoj-Ziajkowska, Mateusz Korbik, Katarzyna Kuzko-Zwierz, Marek Piwowarski, Drzewa Warszawy. Przewodnik po wybranych, ważnych drzewach Warszawy, Stowarzyszenie „Z Siedzibą w Warszawie”, Warszawa, 2020.

B. Gałczyński, Drzewa liściaste, leśne i alejowe, Piaseczno, 1928.

J. W. Gomulicki, Pani Karolina i jej opisanie Warszawy, [w:] Aleje Czarów. spacery, sylwety, zagadki i zwierzenia literackie, Warszawa, 2000.

Jerzy S. Majewski, Al. Niepodległości 132/136, wcześniej Włodarzewska 8, „Gazeta Wyborcza”, 11/08/2006.

Jerzy Stempowski, Ziemia berneńska, tłumaczenie i posłowie A. S. Kowalczyk, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa, 2012.

Maria Ziółkowska, Gawędy o drzewach, Warszawa, 1988.

2 komentarze:

  1. Joanna Rolińska25 lipca 2022 02:19

    Piękne (i chyba bardzo stare) platany rosną przed pałacem Przebendowskich, a także na Żoliborzu w parku im Żołnierzy Żywiciela

    OdpowiedzUsuń
  2. Joanna Rolińska25 lipca 2022 02:23

    Najsłynniejsze warszawskie żaby, to chyba te, które kumkały latem 1945 r. na placu Wareckim:)

    OdpowiedzUsuń